Święta Boża Rodzicielka

    


    Kiedy przygotowywałem się do dzisiejszej homilii, od razu postanowiłem, że nie będzie ona długa. W moim odczuciu, ze względu na sposób w jaki większość znanych mi ludzi przeżywa zakończenie roku kalendarzowego, ten pierwszy dzień w roku, nie nadaje się na długie i skomplikowane rozważania. Niemniej homilia będąc krótką, wcale nie musi być pozbawiona treści i czyniąc założenie wstępne, właściwie z automatu wpakowałem się w tarapaty.

    Jakoś tak to wychodzi, że powiedzenie czegoś krótko a treściwie, okazuje się zazwyczaj o wiele trudniejsze od dłuższego wywodu. Pewnie dlatego, że w takim wypadku trzeba o wiele dokładniej wyważyć słowa. Zdecydować się na te, które niosą z sobą esencję tego, co chcemy powiedzieć, a odrzucić ozdobniki i "wypełniacze", którymi tak często i chętnie posługujemy się , by nadać wypowiedzi bardziej podniosły i uroczysty charakter. Czy dałem radę? Każdy chętny może posłuchać - o ile nie upłynęło ponad tydzień, na pierwszej stronie wyświetla się link do kanału na Spotify, gdzie oną homilię zamieściłem.

    Skupiłem się na tym, co zawsze mnie fascynowało o wszystkich znanych mi mam. Na tej szczególnej wrażliwości słuchu, która pozwala im bezbłędnie wychwytywać wszelkie znaki i sygnały dotyczące tego, co dzieje się z ich pociechą. Na tym szczególnym słuchu, który pozwala im w tłumie dzieci krzyczących i rozpoznających dosłyszeć, że to właśnie jej dziecko zapłakało. Na tym, że mama potrafi najlepiej wysłuchać i zrozumieć to, co dziecko ma jej do powiedzenia.

    Ta szczególna wrażliwość każdej matki była też pewnie cechą Maryi, przeżywaną w stosunku do osoby Jezusa. Mogę więc sobie wyobrazić, jak wsłuchiwała się w oddech śpiącego w żłóbku syna, starając się ocenić czy śpi dobrze, czy nie jest mu zimno, czy nie wierci się za bardzo. Wyobrażam sobie, jak musiała nasłuchiwać dźwięków, który wydawał bawiąc się z Józefem czy z innymi dziećmi. Jak reagowała na Jego płacz, jeśli przewrócił się i rozbił sobie kolano. To matczyne słuchanie, przerodziło się z czasem w zasłuchiwanie się w słowa, które wypowiadał. W opowiadania o zabawach i przygodach jakich doświadczył, o kolejnych elementach rzemiosła, jakich uczył go święty Józef.

    To słuchanie Maryi, stało się wreszcie słuchaniem Ewangelii, którą głosił Jezus. Przerodziło się w podążanie za Nim, w towarzyszenie Mu w dziele, które podjął dla Odkupienia ludzi. Zaprowadziło Ją aż pod Krzyż.

    Fascynuje mnie to zasłuchanie się Maryi w Jezusa. Zasłuchanie, które pozwala bezbłędnie rozpoznać Jego głos, Jego naukę. I to jest coś, co chciałbym - z Jej pomocą - w sobie rozwijać. Być zasłuchanym w Jezusa. Rozpoznawać Jego słowa płynące z kart Pisma Świętego, z odczytywanej w Kościele Ewangelii, w Nauce Kościoła. Nie mieć wątpliwości, kiedy słyszę Jego głos...

    Takie postanowienie noworoczne, którego sobie i wam życzę.

Komentarze