II Niedziela Adwentu


Wszechmogący i miłosierny Boże,
spraw, aby troski doczesne nie przeszkadzały nam w dążeniu na spotkanie z Twoim Synem, *
lecz niech nadprzyrodzona mądrość kształtuje nasze czyny
i doprowadzi nas do zjednoczenia z Chrystusem.
Który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, *
Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

    Modlitwa Drugiej Niedzieli Adwentu wpisuje się w dyskusje, które ostatnio tu i ówdzie pojawiają się na różnych internetowych forach. Występują w nich zasadniczo trzy grupy ludzi (to akurat moje osobiste zdanie). 

    Do pierwszej należą wszyscy Ci, którzy już od pierwszego dnia Adwentu wklejają na swoje profile społecznościowe memy wskazujące na to, że Adwent to przede wszystkim czas przygotowania serca, a nie domu. Do drugiej, przeciwnicy tych pierwszych, którzy gotowi są bronić swojego prawa do sprzątania i robienia zakupów w czasie Adwentu wszelkimi dostępnymi środkami. Jest i trzecia, być może najmniej liczna, a zdecydowanie najcichsza. To wszyscy Ci, którzy uważają, że zdrowy rozsądek podpowiada, że i o jedno trzeba zadbać i drugiego nie zaniechać. Ta ostatnia jest mi osobiście najbliższa, z tej prostej przyczyny, że człowiek jest istotą mającą i ciało, i ducha, stąd zachodzi konieczność zadbania o przeżywanie świąt w sposób duchowy, ale i na sposób cielesny. Po prostu trzeba zachować równowagę między jednym i drugim.

    Zostawmy powyższe na marginesie i skupmy się na modlitwie. Myślę, że na początku warto postawić sobie pytanie, o czym ona tak na prawdę mówi. Bo przecież nie o przygotowaniu się na święta, o którym tak chętnie dyskutuje się w tych dniach. Tak na prawdę, to nie mówi ona o żadnym przygotowaniu. Mówi za to o dążeniu na spotkanie z Synem Bożym.

    W kontekście bożonarodzeniowym musielibyśmy w tej chwili przywołać chyba Trzech Mędrców ze Wschodu, którzy gdzieś tam, za kulisami, kroczą od swoich Ojczystych stron w kierunku, który wskazuje im Gwiazda. Wypatrują jej na niebie każdej nocy, korygują trasę, reagują na odkryte przeszkody terenowe i idą dalej. I tak każdego dnia. I tak każdej nocy. Wpatrują się w znak, który zwiastuje narodzenie Boga na świecie i dążą na spotkanie z Nim.

    Myślę, że to jest postawa, do której wzywa nas Kościół w tej modlitwie. I nie chodzi bynajmniej o to, byśmy wypatrywali znaków takich jak zmiana dekoracji w markecie, bo przecież ta dokonała się właściwie następnego dnia po usunięciu tej skonstruowanej z dyni, zniczy i asortymentu związanego z końcówką października i pierwszymi dniami listopada.

    Dostrzec Chrystusa i zdążać na spotkanie z Nim może dokonać się w przynajmniej dwóch wymiarach. Tym bardziej codziennym, który dokonuje się każdego dnia w cudzie Eucharystii. I tym nieco bardziej eschatologicznym, jakim jest spotkanie z Chrystusem przy końcu naszego życia na ziemi, a potem dalej w dniu, w którym przyjdzie aby sądzić żywych i umarłych. Dla obu tych wypadków troski doczesne mogą stać się przeszkodą, zwłaszcza jeśli pozwolimy przesłonić im Tego, kogo mamy spotkać.

    I chyba to jest najistotniejszą częścią tej prośby. Nie tyle odrzucenie całkowite doczesnego aspektu naszego życia, ile właśnie prośba o to, abyśmy nie skupiali się na nim zbyt mocno. By to nasze zatroskanie, nie ograbiło nas z życia duchowego. Z życia, które prowadzi do spotkania z Bogiem.

    Dlatego modlitwa ta nie zamyka się w prostym wskazaniu - spraw, aby troski doczesne nie przeszkadzały nam w dążeniu na spotkanie z Twoim Synem. Ona zawiera w sobie coś jeszcze. Otwarcie się na mądrość inną, niż jedynie mądrość "tego świata". Modlimy się przecież: niech nadprzyrodzona mądrość kształtuje nasze czyny i doprowadzi nas do zjednoczenia z Chrystusem.

    Myślę, że to kolejne ważne przypomnienie, jakie daje nam Kościół w swoich modlitwach czasu Adwentu. Jako Dzieci Boże, możemy odwoływać się do mądrości naszego Ojca. Do mądrości nadprzyrodzonej. Ale jak to z dziećmi bywa - często tego nie dostrzegamy i nie doceniamy. Trochę tak, jak dzieci właśnie, które nie do końca chcą uwierzyć w to, że rady jakie słyszą od rodziców, są zbudowane na doświadczeniu i zdobytej przez lata mądrości, która - odpowiednio wykorzystana, może ochronić przed niejednym błędem.

    Otwierajmy się więc na mądrość nadprzyrodzoną i pozwalajmy się jej prowadzić - z ufnością.

Komentarze