Poniedziałek I tygodnia Adwentu

Panie, nasz Boże, pomóż nam gorliwie oczekiwać przyjścia Chrystusa, Twojego Syna, † 
aby gdy przybędzie i zapuka, *
zastał nas czuwających na modlitwie i z radością głoszących Jego chwałę.
Który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, *
Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

    Można zacząć to rozważanie od napisania: i znowu. Znowu modlitwa liturgiczna przypomina nam o tym, że z tym wszystkim co znaczy dla nas Adwent nie jesteśmy sami. Znowu ukierunkowuje nas na Tego, dla Którego i przez Którego Adwent w ogóle ma sens. Znowu przypomina nam, że nie jesteśmy zdani tylko na swoje własne siły, ale mamy Kogoś, kto chętnie nas w naszych adwentowych wysiłkach wspomoże. I wreszcie: znowu przypomina nam, że Adwent to czas ukierunkowany na spotkanie Chrystusa, który przychodzi.

    W tej modlitwie pojawia się całkiem ładne słowo: gorliwość. Prosimy Boga, aby pomógł nam gorliwie oczekiwać przyjścia Chrystusa. W tym określeniu kryje się wskazanie, że moje oczekiwanie nie może być oczekiwaniem pasywnym. Gorliwość wiąże się z działaniem. Gorliwość oznacza zaangażowanie. Gorliwość oznacza, że dzieje się jakiś ruch.

    Przy czym gorliwości nie można mylić z aktywizmem. Gorliwość nie jest działaniem dla samego działania. Nie jest ruchem, który nie ma celu. Ona musi być ukierunkowana i wyrażać się powinna w konkretnych formach.

    Modlitwa pierwszego adwentowego poniedziałku wyraźnie podpowiada o co chodzi. Nawiązując do obrazu Chrystusa, który przychodzi i puka do drzwi (wcale nie kojarzy się ze śpiewem:  Oto stoję u drzwi i kołaczę...). Gorliwość ta powinna dotyczyć przede wszystkim dwóch aktywności:

1. Czuwania na modlitwie

i

2. Głoszenia chwały Chrystusa z radością

    Przyglądając się obu tym aktywnością możemy sobie postawić pytanie o to, jak to wygląda w moim życiu. Czy rzeczywiście moje oczekiwanie na przyjście Chrystusa jest czuwaniem na modlitwie? W ogóle - jak wygląda moja modlitwa. Ile mam na nią czasu? A nawet jeśli obiektywnie go nie mam. Czy jest modlitwą gorliwą? Uważną? Zaangażowaną?

    Można też zaryzykować inne pytanie: gdyby teraz Chrystus zapukał do moich drzwi, to co zastanie (wiem, że jeśli czytasz, to pewnie zastanie Cię odrywającego się od ekranu). Ale warto popatrzeć na to szerzej. W jakim stanie serca i duszy zastanie Cię Chrystus. Czy jesteś wyspowiadany? A może nie umiesz się zabrać za to od dawna? I tak dalej.

    Jest też drugi punkt. Głoszenie Chrystusa. Głoszenie Jego chwały. 

    Od razu trzeba sobie powiedzieć, że to o wiele trudniejsze. Bo o ile modlitwa w zaciszu swojego własnego pokoiku, tam gdzie mnie nikt nie widzi i nie słyszy nie jest jeszcze taka trudna (a i tak znaleźć potrafimy milion usprawiedliwień dla jej zaniechania), to świadectwo domaga się wyjścia poza strefę komfortu i zadeklarowania swojej przynależności do Chrystusa przed innymi. To, nawet jeśli ma polegać tylko na wierności Ewangelii i nauce Kościoła, jest o wiele trudniejsze. To naraża na pytania, czasem na niezrozumienie, a w krańcowych wypadkach na wyśmianie. 

    A jednak. Dla każdego, kto oczekuje na spotkanie z kimś dawno niewidzianym, z kimś dla siebie ważnym jest jasne, że nawet przedłużające się oczekiwanie, jest podszyte radością zrodzoną z myśli o tym, co to będzie, kiedy wreszcie się spotkamy. I myślę sobie, bo mam takie doświadczenia, że im dłużej trwa to wyczekiwanie, tym z większym przejęciem i radością opowiadamy wszystkim wokół o tym, na kogo czekamy. Może warto przenieść to czysto ludzkie doświadczenie oczekiwania na rzeczywistość oczekiwania na Jezusa?

    To oczywiście będzie stanowiło jakiś probierz naszej relacji z Nim na tu i teraz - to, na ile narasta we mnie napięcie oczekiwania na spotkanie z Nim. Zarówno to, które może się dokonać w modlitwie, jak i to, które dokonuje się w czasie Eucharystii i w końcu na to spotkanie, które ma nastąpić na końcu czasów - odległe, ale przecież nie mniej realne.

    Na koniec dodam jedno. Pamiętaj - jakkolwiek się odnajdujesz dzisiaj - Adwent dopiero się zaczyna. Możesz go wykorzystać do tego, aby to, co zawiera w sobie ta modlitwa, za jej przyczyną wprowadzić do swojego życia.

    

Komentarze