O świętowaniu niedzieli


Wczytując się w kolejne rozporządzenia świętego Benedykta dotyczące sprawowania liturgii, dochodzimy do rozdziału zatytułowanego: Jak należy odprawiać Wigilie w niedzielę. I już w pierwszym zdaniu, możemy dostrzec jak bardzo zmieniło się podejście do przeżywania tego dnia na przestrzeni czasów. W niedzielę trzeba wstawać na Wigilie wcześniej. (Reg. 11,1) – pisze święty Opat. Czytając dalej dowiadujemy się, że wynika to przede wszystkim z faktu, że przewidziano na ten dzień zdecydowanie bogatsze nabożeństwo niż na dni powszednie. Ale powiedzmy sobie szczerze – większość z nas, zwłaszcza jeśli ma tę możliwość, nie myśli o tym by w niedzielę wstawać wcześniej, a raczej skłania się do tego, by potraktować ten dzień, jako okazję do pospania nieco dłużej.

Ciężko powiedzieć jaka jest motywacja prowadząca do takiej postawy (poza tą wynikającą z bardziej rozbudowanej liturgii), ale zaryzykuję domysł, że chodzi o to, by nie zmarnować ani chwili z dnia, który w sposób szczególny ma być uświęcony i poświęcony na chwalenie Pana Boga. Ta motywacja – o ile prawdziwie ją odczytuję – byłaby zbudowana na takiej interpretacji III Przykazania Dekalogu, która oddawanie Bogu czci rozumie nie jako celebrację lenistwa, ale jako odłożenie na bok spraw życia codziennego i skupienie się całkowicie na Panu Bogu. Nie oznacza to bynajmniej, że zupełnie ignoruje się Biblijny obraz stworzenia świata, w którym siódmego dnia Bóg odpoczywał i nie czyni się z niedzieli dnia odpoczynku od pracy. Po prostu nie celebruje się odpoczynku jako takiego.

Jest to zresztą całkiem uzasadnione, kiedy dostrzeże się, że chrześcijanie świętują niedzielę z zupełnie innego powodu niż ten, który wynika z naśladowania „odpoczywającego po trudach stwarzania świata Boga”. Świętowanie niedzieli, jest świętowaniem pamiątki Zmartwychwstania Chrystusa. To zaś, zgodnie z przekazem zawartym w Ewangelii dokonało się w nocy. Dlatego nocne czuwanie tego dnia (o ile można mówić o dniu w takiej sytuacji) jest wydłużone. Ma ono być formą czuwania przy grobie Jezusa w oczekiwaniu na moment Jego zwycięstwa i tryumfu. 

Co więcej. To właśnie celebracja Zmartwychwstania powinna być centralnym punktem niedzieli. Dlatego Wigilie płynnie przechodzą w Jutrznię, która nie jest już czuwaniem, a spotkaniem ze Zmartwychwstałym.

Wychodząc poza bramy klasztoru do naszego życia, trzeba sobie powiedzieć – to dlatego centralnym, najważniejszym wydarzeniem naszej niedzieli powinna być Eucharystia, która jest celebracją pamiątki wydarzeń paschalnych: Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa.

Mam wrażenie, że współcześnie bardzo łatwo odrzuca się ten aspekt niedzieli, czyniąc z niej okazję do celebrowania niemal wszystkiego innego. Zresztą, mam wrażenie, że coraz częściej nie celebrujemy niedzieli wcale, wykorzystując ją na nadrabianie zaległości z całego tygodnia. W końcu współczesny tryb pracy bardzo często sprawia, że dopiero w niedzielę mamy okazję do zajęcia się pracami we własnym domu. Jakimiś remoncikami, praniem, prasowaniem itp. Niedziela, jako dzień wolny od pracy, staje się więc okazją do pracy, tyle że w inny sposób…

Wobec tego współczesnego podejścia do niedzieli, myśl świętego Benedykta, której skutkiem jest wcześniejsze wstawanie po to, aby dłużej chwalić Boga sprawowaniem Świętej Liturgii okazuje się nie być wcale taka zła. Bo pozwala ustawić Zmartwychwstanie jako centrum dnia. Pozwala Je dostrzec jako coś naprawdę ważnego i cennego. Ba. Pozwala je dostrzec, co samo w sobie jest cenne.

Co więcej. Podejście świętego Benedykta pokazuje, że świętowanie tej Tajemnicy Wiary może przybierać naprawdę aktywną formę. Dla mnichów skupioną na modlitwie, a dla świeckich? 

Na pewno nie powinno w świętowaniu niedzieli zabraknąć miejsca na Eucharystię. Właściwie rzecz biorąc, z punktu widzenia naszej wiary powinno to być oczywistym, że Niedziela = udział we Mszy Świętej. Wyjście na Mszę, można też wykorzystać jako okazję do wspólnego rodzinnego spaceru. Przecież nie trzeba, zwłaszcza jeśli jest pogoda, wybierać się na nią samochodem. Taki spacer może i zajmie trochę więcej czasu, ale dzięki temu może stać się okazją do porozmawiania. Podobnie dobrym pomysłem na celebrowanie niedzieli może być domowa celebracja wspólnego posiłku. Przy czym nie chodzi tylko o fakt wspólnego zaangażowania się w jego przygotowanie, spożywanie go w bardziej uroczystej niż codzienna formie, czy wspólne zmywanie – choć owszem, są to naprawdę piękne okazje do budowania wspólnoty we własnym domu. Ale taki wspólny posiłek można poprzedzić odrobinę dłuższą modlitwą, która go poprzedzi (choćby wzorowaną na tej z Wigilijnego wieczora, związaną z odczytaniem Ewangelii dnia, modlitwą wstawienniczą za krewnych, przyjaciół i znajomych). Może komuś wydaje się to przesadą, ale zachęcam do tego, by prześledzić Ewangelie, które ukazują nam Chrystusa Zmartwychwstałego spotykającego się z uczniami. Okaże się, że wcale nierzadko, spotkania te są związane ze spożywaniem wspólnego posiłku. Więc czemu nie? 

Z dość krótkiego zdania wyprowadziłem więc kilka myśli o tym, że warto przemyśleć i przyjrzeć się naszemu świętowaniu niedzieli. Choć w pierwszym podejściu do tego tekstu miałem nieco inny zamysł, związany z końcówką 11 rozdziału Reguły. A mianowicie ze słowami: Ten porządek niedzielnych Wigilii zachowujemy w każdym czasie, zarówno w lecie, jak i w zimie, chyba żeby przypadkiem, co nie powinno mieć miejsca, bracia wstali za późno, wówczas trzeba skrócić coś z lekcji lub responsoriów. Należy jednak pilnować, aby to w ogóle się nie zdarzyło; a jeśli się przytrafi, ten kto stał się przyczyną zaniedbania, musi w oratorium odpowiednio zadośćuczynić Bogu. (Reg. 11, 11-13)

Chciałem zwrócić uwagę na to, jak głęboką znajomością ludzkiej natury wykazuje się tutaj święty Benedykt, który wydając zalecenia, jednocześnie dostrzega, że mimo najszczerszych chęci, może się zdarzyć coś co zaburzy porządek zakładany Regułą. Co ciekawe, nie stosuje wobec tego rozwiązań siłowo-represywnych, tylko zaleca skrócenie nabożeństwa wspólnoty w zakresie tego, co jest możliwe. Nie dotyczy to jednak winowajcy. Ten ma ponieść konsekwencje swojego zaniedbania. Ale znowu – nie są one określone niczym w Kodeksie Karnym. Ma to być odpowiednie zadośćuczynienie, którego adresatem ma być Bóg. 

To jest – tak mi się przynajmniej wydaje – kolejne wskazanie ukazujące, że celebracja niedzieli ma stawiać w centrum Boga, a nie człowieka. I tego warto się trzymać.

Komentarze