Lampa

 


    Lampa ma zasadniczo jedno zadanie. Ma dawać światło. Dzięki niej mamy widzieć to, czego w innym wypadku nie potrafimy dostrzec i zobaczyć. Ale kiedy już ją rozpalamy, to staje się także znakiem, który w ciemności jest widoczny z daleka. Znakiem, który może wskazać kierunek, wytyczyć szlak, określić drogę. (Wszelkiego rodzaju latarnie morskie są tego dobrym przykładem).
    Kiedy jednak spoglądamy na dzisiejszą Ewangelię, dostrzegamy, że Jezus nie zajmuje się określeniem zadań narzędzia jakim jest lampa, a czyni z opowieści o niej zaproszenie do przemyślenia sobie pewnych rzeczy i spraw.
    Tak więc lampa może być obrazem człowieka, który cieszy się autorytetem. Jest to osoba, którą zdecydowanie stawia się "na świeczniku" i pokazuje innym jako wzór i przykład. Jest to osoba, która swoimi słowami i czynami oświetla jakieś zagadnienia, a czasem nawet oświetla bardzo ogólne prawdy o życiu. Osoba ciesząca się autorytetem to ktoś, kogo chce się i warto naśladować, ponieważ dostrzega się, że sposób jego myślenia, działania czy ogólnie rzecz biorąc - życia, jest tego warty.
    Taki człowiek to ktoś, kogo obdarza się wielkim zaufaniem. To ktoś, kogo słucha się z zapartym tchem - bo żywi się przekonanie, że jego słowa mają moc i wartość.
    Jednocześnie to wystawienie na świecznik powoduje, że dostrzega się wyraźnie wszystkie aspekty życia takiego człowieka, także te, które mogą być postrzegane jako skaza na jego wizerunku.
    I teraz mała refleksja. Mam wrażenie, że kiedyś autorytetem nie tyle się było, ile się go zdobywało. A zdobywało się go nie w drodze zaplanowanych i przemyślanych działań, wskutek realizacji planu nazwanego roboczo: "Jak zostać autorytetem. 20 wskazówek dla początkujących", a pomimo wszystko. Stawało się nim dlatego, że inni dostrzegali w człowieku "coś" za czym chcieli i mogli podążać. Precyzując. Miano autorytetu nadawali komuś inni, a nie sam zainteresowany.
    Współcześnie mam wrażenie już to tak nie działa. Po pierwsze - wiele już na ten temat mówiono i pisano - żyjemy w epoce, w której tak dalece podważono i zdeptano wszelkie autorytety, że samo słowo zaczyna mieć wybitnie źle kojarzący się wydźwięk. Dziś wręcz nie wypada i nie przystoi mówić o jakichkolwiek autorytetach. Przecież to opresyjne, niemodne i przeciwne współczesnym trendom wolnościowym, w których każdy jest autorytetem sam dla siebie.
    Z drugiej strony, ponieważ natura nie znosi próżni, w miejsce osób, które mogły by autentycznie być autorytetami, wykreowano i ogłoszono różnego rodzaju idoli, którym nadaje się prawa i przywileje autorytetów, choć tak na prawdę, w żaden sposób na to nie zasługują. I żyjemy w świecie, w którym ktoś znany z tego, że jest znany; aktor jednego serialowego epizodu; zwycięzca reality show czy inna gwiazda czy gwiazdeczka przemawia do innych z pozycji autorytetu, domagając się posłuchu i uznania w swoich słowach prawdy nieomal objawionej.
    To zresztą bardzo mocno obnaża fałszywość takich "wyreżyserowanych" autorytetów. Wystarczy spojrzeć trochę w historię i przeanalizować to, jak osoby cieszące się wielkim społecznym autorytetem działały, by zauważyć, że zwykle były to osoby, które nie narzucały nikomu swoich poglądów. Ba. Wcale nierzadko były to osoby, które niewiele o nich mówiły. Po prostu działały. I to właśnie ich czyny. Ich sposób życia pociągały innych.
    Prawdziwy autorytet jest jak lampa. Cichy, ale skuteczny. Oświetlający innym drogę swoim postępowaniem i mądrością, ale nie narzucający się. Wytyczający szlaki i wskazujący kierunki, ale nie zabraniający przy tym szukania własnych rozwiązań i sposobów na dotarcie do celu. Nie dający się zignorować, niemożliwy do przeoczenia, ale nie próbujący skupiać na sobie uwagi... Autorytet. Lampa. Światło.

Komentarze