XV Niedziela Zwykła

 Łk 10, 25-37

    W dniu w którym jest się kaznodzieją trudno jest napisać coś, czego się wcześniej nie powiedziało, zwłaszcza, że to co się mówi też publikuje się w Internecie, a jednak, dzięki temu, że powiedziałem swoje przemyślenia kilkukrotnie, a dodatkowo miałem okazję wysłuchać całkiem odmienną od mojej homilię, choć zogniskowaną na dokładnie tej samej części, która i mnie posłużyła za punkt wyjścia.

    Teraz, około 20.00 siadam do komputera mając ciekawą okazję zastanowienia się nad tym o czym mówiłem i jeszcze raz spojrzeć na dzisiejszą Ewangelię z nieco innej perspektywy, która zaważyła na przygotowanej i wygłoszonej homilii. I choć nie zmieniłbym w niej ani jednego zdania, to zupełnie inne zdanie i inne myśli towarzyszą mi w tej chwili.

    Przede wszystkim, na czoło wysuwają się słowa Jezusa: To czyń, a będziesz żył.

    Życie. Rozumiemy je na wiele różnych sposobów. Począwszy od najbardziej podstawowego - jako stan, pomiędzy poczęciem a śmiercią, po wiele różnych, zdecydowanie bardziej mekfatorycznych i abstrakcyjnych. Niemniej życie, także to, związane z przeżyciami i emocjami jest czymś, czego pożąda każdy człowiek.

    Wsłuchując się w Jezusa mówiącego: To czyń, a będziesz żył. myślę sobie o tym, że dla wielu współczesnych ludzi, którzy synonimem życia uczynili nierzadko grzech albo różne formy egoizmu, mogły by zabrzmieć nieco ironicznie. Jezus podsumowuje nimi ten moment dialogu z uczonym w piśmie, w którym ten recytuje przykazanie miłości Boga i bliźniego. Moment, w którym uczony popisuje się perfekcyjną znajomością teoretycznych wskazań, które odpowiadają na pytanie, z którym przyszedł do Jezusa. 

    Nie wydaje mi się, by łatwo było przyjąć współczesnemu człowiekowi taką właśnie definicję życia, która zakłada postępowanie wg przykazań.  Zdecydowanie inaczej je sobie wyobrażamy. A jednak wydaje się, że to, co podpowiada Jezus jest zdecydowanie najlepszą propozycją i to także na życie tutaj na ziemi. Bo jest to propozycja życia, które nie jest skupione tylko na sobie. Na kolekcjonowaniu przeżyć, wspomnień, doświadczeń... które pozostają czymś tylko i wyłącznie moim. 

    To jest propozycja życia, które jest otwarte na kogoś więcej niż ja sam. Życia, które może być życiem prawdziwszym od jakichkolwiek namiastek, jakie współczesny człowiek tak lubi nazywać prawdziwym życiem. Ale to w sumie oczywiste. W końcu ta propozycja życia pochodzi od Tego, który jest Twórcą i Dawcą wszelkiego życia, a więc musi być najlepszą z możliwych.

Komentarze