Święto św. Benedykta, opata, Patrona Europy

Mt 19, 27-29

    Pytanie: "A co ja z tego będę miał?", jest jednym z najbardziej rozpowszechnionych pytań jakie stawiają sobie ludzie. Każda inwestycja, każde działanie jest nim w jakiś sposób obarczone. Ludzie z zasady robią sobie w głowie bilans potencjalnych zysków i strat, kiedy mają się w cokolwiek zaangażować. Ten bilans zresztą niekoniecznie dotyczy tylko kwestii finansowych.

    Dziś, w dobie wszelkiego rodzaju specjalistów zajmujących się kreowaniem wizerunku, w dobie panoszenia się firm zarządzających "PiaRem"całkiem poważnie traktuje się też pytanie: "A co ja z tego będę miał?" w kontekście wizerunku publicznego. Jak takie a nie inne działanie wpłynie na to, jak będę postrzegany? Z kim dobrze zrobić sobie zdjęcie, a z kim już niekoniecznie? Jaki kolor garnituru, krawata, tła... Sztaby ludzi zajmują się odpowiadaniem na takie szczegółowe pytania, na które rozbija się to jedno, główne: "A co ja z tego będę miał?" - i wcale nas to nie dziwi.

    Dlatego nie wydaje mi się w żadnym stopniu dziwnym pytanie, które cytuje dzisiejsza Ewangelia: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż wiec otrzymamy?

    Można oczywiście wejść w dyskusję nad tym, czy Piotr stawiając ten temat przed oczy Jezusa miał na myśli kwestie duchowe czy materialne. Ba. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby chodziło mu o te drugie właśnie. Zdajemy sobie przecież sprawę z tego, że do świadomości Apostołów wcale nie od razu dotarł prawdziwy sens nauczania Jezusa o Królestwie Bożym. Mogło więc być tak, że to pytanie miało na celu pobudzić Jezusa do wskazania jakie urzędy (i związane z nimi dochody) w tym królestwie przewiduje dla tych, którzy porzucili swoje domy, prace i rodziny.

    Jezus oczywiście sprowadza rozmowę na właściwe tory, więc nawet jeśli taka a nie inna była motywacja Piotra, to dość szybko został sprowadzony na ziemię. Niemniej, jak łatwo zauważyć, pytanie Piotra nie tylko nie budzi oburzenia Jezusa, a nawet doczekuje się dość jasnej i jednoznacznej odpowiedzi, z której wynik, że owszem, nagroda dla tych, którzy porzuciwszy wszystko poszli za Jezusem jest przewidziana.

    Nagroda ta nie dotyczy co prawda przede wszystkim życia wiecznego, ale wcale nie jest tak, że jej elementów nie doświadcza się już tutaj na ziemi. Jednym z tych, którzy tego doświadczyli, niewątpliwie jest patron dnia dzisiejszego, św. Benedykt i w sumie każdy, kto poszedł w jego ślady też.

    Ale spójrzmy na świętego opata. Zrezygnował w swoim życiu z wielu spraw. Przede wszystkim, jego pierwszym pragnieniem była ucieczka od ludzi, zwłaszcza od tych, którzy cechowali się wielką niefrasobliwością moralną. Odszedł więc i został pustelnikiem. Wobec rosnącej sławy jaka zaczęła go otaczać, zgromadzili się wokół niego ludzie, którzy pragnęli, podobnie jak On - kroczyć ku Bogu i pragnęli robić to pod przewodem i kierunkiem św. Benedykta.

    Założył więc klasztor, z którego zrodziły się kolejne. Z nich powstał zakon. Zakon stał się źródłem dla innych zakonów, których założyciele zapragnęli stać się uczniami świętego Benedykta, już nie osobiście, ale poprzez Regułę, którą ułożył. I tak wiele lat po jego śmierci w ramach rodziny zakonów opartych o jego Regułę zyskuje kolejnych synów i córki, braci i siostry... W sumie, to pewnie o wiele więcej niż obiecane w Ewangelii stokroć więcej.

    Wszystko tylko dlatego, że zrezygnował z wielu rzeczy nie ze względu na siebie, ale ze względu na Jezusa.

Komentarze