Sobota XVII tygodnia zwykłego

 


Mt 14, 1-12

    Kiedy czytam dzisiejszą Ewangelię nie umiem się wyzbyć przekonania, że wśród wielu treści jakie nam przekazuje, jedną z najważniejszych jest wezwanie: "Myśl co mówisz, zanim to powiesz."

    Wynika ono ze wczytania się w historię Heroda, który zauroczony tańcem młodej, zapewne ładnej dziewczyny, do tego stopnia stracił rozum, że obiecał jej "wszytko". Na, a kiedy okazało się, że dziewczątko jest ukierunkowane przez matkę, na osiągnięcie konkretnego celu, było już za późno, bo "słowo się rzekło".

    Generalnie spoglądając dziś na Heroda, bohatera, którego bynajmniej nie da się nazwać pozytywnym, widzimy człowieka, który wpadł w pułapkę swojej własnej bezmyślności. Rzucił pozoru nic nie znaczącą obietnicę, maksymalnie szeroką i nieprecyzyjną, która została bezlitośnie wykorzystana. Gdyby choć przez chwilę pomyślał, może by dostrzegł i zrozumiał, co Herodiada planuje za jego plecami.

    Tak jak już napisałem, dzisiejsza Ewangelia z tą właśnie historią, wzywa mnie do zastanowieniem się nad słowami, które wypowiadam, a zwłaszcza nad obietnicami, które daję innym.

    Jest też wezwaniem do tego, żeby przemyśleć sobie, czy na moich ustach owo obiecuję, a może i przyrzekam nie pojawiają się zbyt łatwo i zbyt często? Czy nie zdarza mi się, by moje obietnice, to słowa rzucone na wiatr?

    Oczywiście nie życzę nikomu sytuacji podobnej do tej, w której znalazł się Herod. Sytuacji, w której musiał zmierzyć się z konsekwencjami wypowiedzianej bezmyślnie obietnicy, której spełnienia ktoś jednak oczekiwał. Ale najlepszą drogą do tego, jest po prostu myśleć i nie obiecywać niczego na wyrost.

Komentarze