Piątek XIII tygodnia zwykłego


 Mt 9, 9-13

    Podejście Jezusa do celników i grzeszników budzi wzburzenie faryzeuszy. Wynikało ono po pierwsze z niezrozumienia Jezusa, a po drugie ze specyficznego stosunku do Prawa Mojżeszowego.

    Faryzeusze dążyli do tego aby możliwie szczegółowo przestrzegać wszystkich tych przepisów, które odnajduje się w księgach Prawa, ale i w komentarzach, jakie wokół nich przez wieki narosły. Dążyli przede wszystkim do tego, aby zachować czystość rytualną. Było to dla nich do tego stopnia ważne, że odsuwali się od ludzi i przedmiotów, które mogły ich na nią ściągnąć.

    Postawę tę Jezus nierzadko piętnował i pokazywał jej błędność. Ma ona coś z tego, o czym pisałem wczoraj. Skupienie się na zewnętrznej czystości rytualnej do tego stopnia powodowało u nich swoistą ślepotę na grzechy o wiele poważniejsze. Na grzechy braku miłości i miłosierdzia wobec innych ludzi. Ale także na pychę zrodzoną z przekonania o własnej doskonałości i wyższości od innych ludzi.

    Jeszcze inna sprawa to powołanie Mateusza, czyli jednego z celników. Jako parający się tym zajęciem był osobą z marginesu. Po pierwsze podatki, które zbierał, szły do skarbca Rzymu, a więc okupanta. Był więc kolaborantem. Dodatkowo wielu z celników pobierając opłaty dopuszczała się kradzieży, zawyżając je. Na krzywdzie swoich rodaków budowali swoje fortuny.

    Powołanie celnika musiało być więc czymś niepojętym. Nie mieszczącym się w głowie. Bo przecież nauczyciel, Rabbi, powinien się otaczać ludźmi nieskalanymi, o nieposzlakowanej opinii. A jednak postępuje zupełnie inaczej.

    Dlaczego Jezus powołuje grzesznika? Może dlatego, że grzesznik jest w stanie docenić to, co otrzymuje o wiele bardziej, niż ktoś, kto jest przekonany o własnej doskonałości? Może dlatego, że dla grzesznika, takiego jak Mateusz, była to swoista nobilitacja. Wydobycie z otchłani odrzucenia.

    Jednocześnie czyni to powołanego bardziej ludzkim. Jego własne doświadczenie słabości i grzechu powinno chronić go przed wywyższaniem się nad innymi. Powinno...

    Faktem jest, że do dziś nic się nie zmieniło w tej konkretnej sprawie. W dalszym ciągu Bóg powołuje słabych grzeszników, których zaprasza do szczególnej relacji i przyjaźni ze sobą. W dalszym ciągu, to doświadczenie słabości, ma być fundamentem, na którym powinni budować pokorę wobec Boga, który ich powołuje i wobec ludzi, do których ich posyła. Wiadomo. Idealnie nie jest i nie każdy tak postępuje. Ale może wtedy warto to zasugerować?

Komentarze