Mt 13, 1-9

    Przypowieść o siewcy, to przypowieść o relacji człowieka do Bożego Słowa. Pokazuje jak różne może przyjąć człowiek postawy wobec tego, co przychodzi jako Boże Objawienie. I najczęściej na tych właśnie postawach się skupiamy, zwracając uwagę, że Słowo Boże może być słuchane skutecznie i nieskutecznie, w zależności od stopnia gotowości słuchacza, a także od poziomu jego związania z rzeczywistościami, które od realizacji Słowa odciągają.

    Zdecydowanie mniej uwagi poświęcamy Siewcy, bo przecież On robi najzwyczajniej w świecie to, co do niego należy. Wychodzi na pole i sieje ziarno. Odnosimy to bardzo często do księży, katechetów i innych osób zaangażowanych w głoszenie Ewangelii. Nierzadko też rozgrzeszamy się stwierdzeniem - ja mówiłem to, co należy. I uspokajamy się takim widzeniem sprawy.

    A jednak postać siewcy jest ważna. Należy zadać sobie pytanie: Kim On jest? I wcale nie jestem przekonany, że jedyna możliwa odpowiedź to: ksiądz, katecheta itp.

    Nie jest to powiedziane wprost, ale wydaje mi się, że prawdziwym Siewcą Słowa jest przede wszystkim Bóg, nie człowiek. Człowiek jest w Jego ręku jedynie narzędziem, które może zasiew ułatwić, ale może go też utrudnić. I myślę, że dzisiejsze czasy bardzo mocno zwracają nam na to uwagę.

    Coraz więcej słyszy się głosów, że Ewangelia nie dociera skutecznie do ludzi nie dlatego, że ich serca są nie przygotowane na "zasiew". Coraz więcej jest sytuacji, w których okazuje się, że problem leży w narzędziu, jakim posługuje się siewca. Jeśli jest ono dziurawe czy w inny sposób uszkodzone - nie spełni swojego zadania. Dlatego tak ważnym jest, aby Ci, którzy z taką lubością odczytują siebie w osobie siewcy z dzisiejszej przypowieści, zadali sobie pytanie, czy rzeczywiście zasługują na to miano. Bo nie tylko gleba serc ludzkich musi być gotowa na przyjęcie ziarna, ale i siewnik musi dobrze spełniać swoje zadanie, by wzrosły plony.

Komentarze