Czwartek XIV tygodnia zwykłego

Mt 10, 7-15

    Pan Jezus daje swoim Apostołom wskazania. Wyznacza im zakres zadań i obowiązków. Opisuje jak mają się zachowywać i postępować, kiedy wyruszają głosić dobrą nowinę. Wszystko to, zwiera się w pierwszych dwóch akapitach.

    Ja jednak chcę zwrócić uwagę na trzeci. 

    W tym trzecim odnajdujemy wskazanie, o którym dziś zdaje się wolimy nie pamiętać. Wskazanie na wypadek sytuacji, w której Apostołowie zetkną się z niechęcią i odrzuceniem. Na wypadek sytuacji, w której ich słowa nie będą słuchane i przyjmowane. I jest to wskazanie, które związane jest z zapowiedzią losu, jaki czeka miasta, w których to się stanie.

    Dlaczego zwracam na to uwagę? Bo okazuje się, że już sam Jezus przewidywał sytuacje, w których ludzie odtrącą Ewangelię i jej głosicieli. I co ciekawe, przewidując je, wcale nie nakazywał apostołom metody działania, którą można żartobliwie opisać słowami: Jak was wyrzucą drzwiami, to pchajcie się do nich oknem. Wręcz przeciwnie. Jezus poleca - wyjdźcie stamtąd. Strząśnijcie proch z nóg waszych. Nie pchajcie się tam, gdzie was nie chcą. Owszem, ta niechęć i odrzucenie was przyniesie konsekwencje, i to konsekwencje straszne, ale pozwólcie im wybrać.

    Szokujące? A jakże! Szczególnie dla kogoś, kto nosi w sercu obraz Pana Jezusa - pluszowego misia, który tylko przytula, kocha i przebacza wszystko jak leci. A tu takie rzeczy. Ten właśnie Pan Jezus mówi do Apostołów - Ewangelii nie wepchniecie nikomu na siłę. Jak się ktoś uprze, to jej nie przyjmie i koniec. Nie marnujcie czasu i energii, idźcie dalej, a tych opornych pozostawcie osądowi Bożej Sprawiedliwości. Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu.

    Warto zaznaczyć, że to co spotkało Sodomę i Gomorę dla pobożnych Żydów uchodziło za najsroższą z możliwych kar. Powiedzieć więc, że ktoś będzie miał gorzej niż Ci, którzy swoim postępowaniem, swoimi grzechami zasłużyli sobie na deszcz ognia i siarki... Nie brzmi to wcale dobrze, a już na pewno nie brzmi to miło.

    Ale widać nie o bycie miłym chodzi Jezusowi.

    Prawda jest taka, że Jezus chce zbawić każdego człowieka. Cała jego misja skupia się na tym celu. Głoszenie Ewangelii, Dobrej Nowiny ma przygotować serca ludzkie na przyjęcie tej łaski, która zostanie wysłużona przez Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie. Ale jak się okazuje - nic na siłę.

    Jako ksiądz zdaję sobie sprawę z tego, że głosić Ewangelię trzeba w porę i nie w porę, parafrazując słowa świętego Pawła. Ale też miewam nieraz wrażenie, że mnóstwo energii poświęcamy na głoszenie jej głupio. Przede wszystkim dlatego, że zdajemy się nie pamiętać o tym drobnym akapicie z Ewangelii według świętego Mateusza, który dzisiaj odczytujemy w Kościele. Bo próbujemy na siłę przekonywać takich, którzy nie chcą słuchać, zamiast skoncentrować się na tych, którzy słuchać chcą.

    I nie chodzi mi bynajmniej o to, by nie chodzić i nie głosić w trudnych środowiskach. By nie szukać w świecie tych, którzy z Dobrą Nowiną jeszcze nie mieli do czynienia. Tego nie możemy zaniedbać. Bardziej chodzi mi o to, że bywamy w naszej apostolskiej działaności przywiązani do metod i sposobów, które choć utrwalone w praktyce, są dzisiaj zwyczajnie nieskuteczne, zamiast strząsnąć proch z nóg i zająć się innym rodzajem apostolskiej pracy, który być może przyniósłby o wiele większe owoce.

Komentarze