Wspomnienie św. Alojzego, zakonnika

     

Mt  7, 6.12-14

    Zrobiliśmy się wygodni. Znaczy się - polubiliśmy wygodę. I to do tego stopnia, że potrafimy nie dostrzegać jak często prowadzi nas ona do czegoś złego.
    Pierwszy z brzegu przykład to kwestia przemieszczania się. Lubimy korzystać ze środków komunikacji. Zwłaszcza z własnych samochodów. Są korzystne. Skracają czas dotarcia na miejsce. Czynią nas niezależnymi od rozkładu jazdy. Plusów jest mnóstwo. Jednocześnie stajemy się przez to o wiele bardziej leniwi. Bo przecież lada powód jest dobry, żeby nie pójść gdzieś pieszo, nawet jeśli mamy blisko. Ale autem - wygodniej.
    Inny przykład - fast food. Jest wygodny. Przychodzę. Zamawiam. Płacę. Zjadam. Wychodzę. A przy okazji unikam całego wysiłku, jaki towarzyszy gotowaniu i sprzątaniu po posiłku. Niestety. Konsekwencje też są całkiem realne. Gdyby taką dietę stosować na codzień, odbije się ona na zdrowiu, skończy się nadwagą, otyłością, chorobami układu krążenia...
    To co wygodne, wcale niekoniecznie musi więc być dobre.
    A jednak lubimy wygodę i lubimy wszelkiego rodzaju chodzenie na skróty.
    Ta mentalność szukania wygodnych, mało wysiłkowych rozwiązań jest w nas mocno zakorzeniona i dotyczy każdej jednej dziedziny życia. I nierzadko chcemy ją zastosować także do wymagań Ewangelii.
    A Jezus dzisiaj bardzo jasno i wyraźnie wskazuje, że tak się nie da. Że zdobywanie "życia". Zdobywanie Nieba jest nieodłącznie związane z wysiłkiem. Że prowadzi do niego ciasna brama i wąska droga. I może właśnie dlatego, że nie są one w żaden sposób wygodne i łatwe, mało jest takich, którzy ją znajdują. Bo przecież nie jest ona ukryta.

Komentarze