Środa XI tygodnia zwykłego

     Dzisiejsza Ewangelia to dokładnie ten sam fragment, który w liturgii Kościoła odczytujemy w Środę Popielcową. Wówczas zwraca się najczęściej uwagę na wyjaśnienie trzech praktyk wielkopostnych. Postu, jałmużny i modlitwy.

    Dziś chciałbym wczytać się głębiej w ten akapit, który mówi o modlitwie i spróbować zrozumieć to, czego Jezus chce nas na temat modlitwy nauczyć.

  1. Jezus zachęca nas do tego, byśmy budowali swoją modlitwę w głębi swojego serca. W ciszy. W spokoju.
  2. Zamknięcie się w swojej izdebce wskazuje na to, że modlitwa potrzebuje szczególnej przestrzeni. Niekoniecznie tylko tej fizycznej. Zbudowanej ze ścian. Potrzebuje zbudowania przestrzeni spotkania z Bogiem we własnym sercu.
  3. Ważne jest wskazanie, że modlitwa nie jest rzeczywistością na pokaz. Nie ma być manifestacją czegokolwiek. Ma być przestrzenią pełnego miłości dialogu człowieka z Bogiem.
    Co ciekawe. Zasady to można odnieść także do modlitwy wspólnotowej i liturgicznej. Ona także domaga się tego, by oprócz zewnętrznych przejawów, angażowała serce człowieka. Domaga się ciszy, skupienia, spokoju. Zarówno na zewnątrz, w sposobie celebracji, jak i w głębi serca.
    Liturgia czy modlitwa wspólnoty także potrzebuje odpowiedniej przestrzeni. Dlatego liturgię zasadniczo sprawuje się w kościele. W miejscu do tego przeznaczonym i przygotowanym. Wyłączonym z innego użytkowania. Ale to miejsce ma za zadanie usposobić człowieka wewnętrznie do lepszego i głębszego przeżywania liturgii, która ma być przestrzenią osobistego spotkania z Bogiem.
    I wreszcie. Liturgia, choć jest kultem sprawowanym publicznie, wcale nie ma za zadanie być sprawowana "na pokaz". To nie teatr. Nie spektakl. Nie manifestacja.
    Ciekawe jest to, że taka Ewangelia trafia nam w tym roku w dniu poprzedzającym Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej, związanej z procesjami Eucharystycznymi, tak często nazywanymi publicznym manifestowaniem wiary.
    Może to dobra okazja do tego, aby zastanowić się, czy rzeczywiście tak jest?
    I nie chodzi mi o samą ideę procesji z Najświętszym Sakramentem, ile o to, jak potrafi wyglądać praktycznie taka procesja. A jeszcze konkretniej - udział poszczególnych osób w procesji.
    Może trzeba sobie przypomnieć, że procesja to nie jest przemarsz ulicami miasta. Że procesja nie jest korowodem, ani wspólnym spacerem. Że nie powinna być okazją do rozmów. Że - jeśli ma być procesją, to powinna być czasem modlitwy, tak, by czymś się różniła jednak od manifestacji, których tak wiele się dzieje na ulicach miast...

Komentarze