Sobota XI tygodnia zwykłego

     Pierwsze zdanie dzisiejszej Ewangelii niewątpliwie przykuwa uwagę. Pewnie dlatego, że oburzająco brzmi słowo nie możecie. Jak to? Ja czegoś nie mogę? W ogóle jakim prawem, ktokolwiek stawia mi jakieś ograniczenia? jestem wolny i mam prawo decydować.

    A prawda. Jestem/ś wolny. Prawa decyzji też nikt tym zdaniem nikomu nie odbiera. Jezus po prostu pokazuje, że próba połączenia dwóch, skrajnie różnych tak na prawdę rzeczywistości, nie jest możliwa.  Jest albo, albo. Albo Bóg, albo Mamona. Zawsze w końcu trzeba zdecydować się na jedną z tych możliwości.

    Później następuje piękna opowieść o Bożej Opatrzności. O Bogu, który troszczy się o człowieka. O Bogu, któremu można i trzeba zaufać (w czym tak bardzo często przeszkadza skupienie się na Mamonie i przekonanie o tym, że ja wszystko muszę ogarnąć sam, o własnych siłach). A jednocześnie jest to przypomnienie bardzo podstawowej prawdy - człowiek nie jest Bogiem: Kto z was, martwiąc się, może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia?

    Z drugiej strony wcale nie chodzi też o to, żeby stanąć przed Panem Bogiem w postawie: takim mnie stworzyłeś, więc takim mnie masz, rozłożyć ręce i czekać aż z Nieba spadnie na mnie comiesięczna wypłata - bo Opatrzność Boża tak nie działa. Wyjaśnia to całkiem skutecznie (przynajmniej według mnie) zdanie: Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.

    Przykra prawda jest taka, że zdecydowana większość ludzi, także tych wierzących stara się najpierw o wszystko inne, a dopiero na samym końcu, jeśli starczy siły i energii o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość. Może dlatego, że z wiarą w Bożą Opatrzność u nas krucho? A może dlatego, że jak głosi przysłowie: Apetyt rośnie w miarę jedzenia i w miarę zdobywania kolejnych poziomów dobrobytu, chcemy więcej i więcej. Dochodzimy w ten sposób do takiej sytuacji, w której człowiek trwa w ciągłym "niezaspokojeniu", pomimo tego, że w sumie wszystko co niezbędne do życia, ma na wyciągnięcie ręki. A jednak ten pęd do posiadania jeszcze więcej, z czasem coraz skuteczniej zabiera czas i przestrzeń, która mogłaby stać się staraniem o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość (celowo pomijam słowo naprzód, bo o pierwszeństwie takiego starania to już dawno nie ma mowy).

    Można odnieść wrażenie, że ta dzisiejsza Ewangelia jest źródłem znanej maksymy, którą zwykle przypisuje się św. Augustynowi - Jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko inne jest na właściwym miejscu. No bo przecież jeśli dobrze wczytać się w sens tej dzisiejszej Ewangelii, chodzi w niej o to samo. 

    Zaufaj Bogu, zadbaj najpierw o Boga, o Jego sprawiedliwość, o Jego królestwo. To nie będzie dla Ciebie stratą czasu. To nie spowoduje, że zmniejszysz swoje zyski. On, doceniając twoje zaufanie zatroszczy się o to, co normalnie spędza Ci sen z powiek i o jeszcze więcej. Bo Bóg widzi sprawy, których ty jeszcze nie dostrzegasz.

    Pytanie tylko jak przekonać samego siebie do tego, by zacząć żyć nauką wypływającą z dzisiejszej Ewangelii?

Komentarze