Dziś siadam do pisania późno. Wcześniej jakoś nie było czasu.
Poranek upłynął mi na czytaniu i przemyśleniach. A potem wybrałem się do Boronowa. Wszak dziś dzień szczególny. Dzień świąteczny. 14 lat temu, w Kościele Katedralnym w Gliwicach wraz dwunastoma kolegami, przyjąłem świecenia kapłańskie.
Zjazd kursowy zdominował więc dzisiejsze moje plany.
Taki zjazd sam w sobie jest ciekawy. Okazuje się, kto zadbał o zorganizowanie sobie czasu. Jest okazją do wymiany doświadczeń, wspomnień, zabawy. Okazuje się na nim, zwłaszcza w czasie kazania, które wygłasza jeden z nas, jak bardzo zmieniło się i na ile dojrzało nasze spojrzenie na kapłaństwo.
Ale w sumie nie o tym miałem pisać, a o dzisiejszej Ewangelii.
A ta, wciąż obraca się w tematyce pasterskiej. Choć - to za pewne wynika z dzisiejszej rocznicy - do mnie dziś szczególnie mocno przemawiają słowa: Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie.
Przede wszystkim zwracają moją uwagę na to, że czyny są ważne. To one świadczą o mnie. O moim zaangażowaniu.
Poza tym, dla mnie, kapłana bardzo istotnie i mocno przemawia to słowo, w którym Jesus podkreśla, że czyny, które o Nim dają świadectwo, dokonuje w imieniu Ojca.
Ja, jako kapłan, czuję się zobowiązany do tego, aby moje czyny przynajmniej świadczyły o moim związku z Bogiem. Jednocześnie wiem, że pomimo tego, że przyjąłem święcenia, wcale nie przychodzi mi to łatwiej niż przed. Muszę się o to starać, czasem może nawet bardziej niż inni. W końcu tego się ode mnie oczekuje i na to liczą Ci, którzy mnie spotykają.
Ale w sumie - to słowa, z których rachunek sumienia może zrobić sobie każdy wierzący, zadając sobie proste pytanie: czy moje czyny świadczą o moim związku z Bogiem?
Komentarze
Prześlij komentarz