Piątek VI tygodnia wielkanocnego

     Nie wiem na ile współcześnie, w dobie narkoz i znieczuleń, porównanie, którym w dzisiejszej Ewangelii posługuje się Jezus jest aktualne. Niewątpliwie, w czas życia Jezusa poród wiązał się z bólem. Był to jednak ból, który schodził na drugi plan w chwili, kiedy młody człowiek składany w ręce matki wydobywał z piersi pierwsze kwilenia i płacze.

    Jednak ból porodu był koniecznym etapem, który trzeba było znieść, aby cieszyć się narodzinami.

    W ten sposób Jezus próbuje pokazać swoim uczniom, że pewien etap bólu, niepewności i zagubienia, którego doświadczą po Jego odejściu jest konieczny. Będzie doświadczeniem niewątpliwie niełatwym, ale mają podchodzić do niego z nadzieją, bo będzie to ból, który podobnie jak ból rodzenia, prowadzi ku chwilom szczęścia i radości.

    Tak więc w każdej chwili przepełnionej tęsknota za Jezusem możemy wspomnieć tę Ewangelię i pomyśleć, że to tylko przejściowe doświadczenie, które trzeba przetrwać, aby doświadczyć radości.

Komentarze