Dzisiejsza Ewangelia pojawia się jak echo. Główna jej myśl była już wielokrotnie wypowiadana w liturgii czasu wielkanocnego, począwszy od liturgii Mszy Wieczerzy Pańskiej.
To jest moje przykazanie...
Już sama ta liturgiczna powtarzalność powinna dawać do myślenia. Nikt nie wpisywał by tej Ewangelii w liturgię z taką częstotliwością, gdyby nie niosła ze sobą ważnego przesłania.
Nie wiem, czy kierowano się w tym zasadą: Repetitio est mater studiorum, czy innym jakimś przekonaniem. Wiem natomiast, że powtarzanie sobie tego szczególnego i w sumie jedynego przykazania jakie daje Jezus, nie doprowadzi nikogo do czegoś złego.
Poza tym, Słowo ma tę właściwość, że w miarę jak wsłuchujemy się w nie raz za razem, ujawnia nam coraz mocniej głębię treści i przesłania jakie przynosi. Nie na darmo pierwsi mnisi pustyni wytworzyli swoisty sposób karmienia się Słowem Bożym, polegającym w swojej istocie na powtarzaniu w kółko jednego fragmentu, zdania czasem wręcz słowa. Nazwano go ruminatio - co znaczy dosłownie - przeżuwanie Słowa.
Może to ciągłe powracania w liturgii do dzisiejszej Ewangelii jest swoistym liturgicznym ruminatio, zaproszeniem do przeżuwania i przetrawiania myśli o tym, że zadaniem ucznia Chrystusa jest miłować innych, zgodnie z przykładem i miarą miłości, jaką obdarował nas On sam.
Komentarze
Prześlij komentarz