Wtorek w oktawie Wielkanocy

    Historia Marii Magdaleny i jej spotkania ze Zmartwychwstałym jest bardzo ciekawa. Przede wszystkim pełna nie ukrywanych emocji.
    Maria płacze nad pustym grobem Jezusa. Jest przekonana, że ktoś, bez konsultacji z najbliższymi przeniósł ciało Jezusa na inne miejsce. To musiało być przerażające. Nie dość, że zginął tak okrutną śmiercią, to jeszcze teraz nawet nie pozwolono, by Jego ciało mogło godnie spoczywać w grobie.
    Kiedy sam Jezus pojawia się przy niej i pyta ją o powód płaczu - nie rozpoznaje go. Bierze go za ogrodnika. Podejrzewa, że to On z jakiejś przyczyny przeniósł ciało Jezusa. Że je ukrył.
    Dopiero kiedy Jezus zwraca się do niej po imieniu dostrzega prawdę. Dostrzega, że to On sam przed nią stoi.
    Tak na prawdę nie wiemy dlaczego Maria nie rozpoznaje Jezusa od razu. Czy było to spowodowane rozpaczą? Łzami, które zalewały jej oczy? A może to Jezus po Zmartwychwstaniu zmienił się w jakiś sposób?
    Jedno jest pewne. Jaki nie byłby powód, Jezus daje się poznać w bardzo osobistym zwrocie - w wołaniu Mario!
    Jest to w jakiś sposób piękne, że Zmartwychwstały daje się poznać wołając człowieka po imieniu. Że nie karci. Nie czyni wyrzutów. 
    To daje mi nadzieję.
    Bo przecież jestem człowiekiem takim jak Maria Magdalena. Mogę doświadczyć bólu i cierpienia tak wielkiego, że łzy będą płynąć mi z oczu i przesłaniać widzenie świata. Może nawet uniemożliwić widzenie tego świata w prawdziwym świetle. Ja także mogę doświadczyć rozpaczy tak głębokiej, że zakrzywi ona moje postrzeganie rzeczywistości. Może się stać tak, że wskutek tych doświadczeń przestanę dostrzegać i rozpoznawać obecność Jezusa...
    I wtedy mogę mieć nadzieję, że przyjdzie do mnie tak, jak przyszedł do Marii. Że zwróci się do mnie po imieniu. Że wyciągnie do mnie rękę i przywróci mnie do życia. Tak jak przywrócił do niego Marię, która prosto od Jezusa pobiegła do Apostołów podzielić się swoim doświadczeniem spotkania ze Zmartwychwstałym Panem.

Komentarze