Piątek w oktawie Wielkanocy

    Jeśli chodzi o dzisiejszą Ewangelię, to przypomina mi ona ks. Krzysztofa Grzywocza i jedną z konferencji, które wygłosił w seminarium. Zwracał uwagę na szczególnie dyskretny sposób opisania sytuacji, którym posługuje się św. Jan.

    Wiemy, że nad Jeziorem nie przebywają wszyscy Apostołowie. Jest ich tam siedmiu. Czterech brakuje (w sumie nie wiemy dlaczego). Nie ma jednak sposobu na to, by odkryć którzy to są, ponieważ św. Jan wymieniając obecnych wskazuje z imienia: Piotra, Tomasza, Natanaela. Wspomina też siebie i swojego brata (synowie Zebedeusza) oraz dwóch innych. To wystarcza do tego, dyskretnie ukryć imiona nieobecnych.

    Podoba mi się ta dyskrecja, bo dzięki niej nie możemy dzisiaj, z perspektywy czasu oceniać apostołów pod kątem tego, którzy byli mniej, a którzy bardziej usposobieni do tego, by uwierzyć w Zmartwychwstanie Jezusa. Możemy tylko dostrzec, że próbowali sobie "poukładać" to nadzwyczajne zdarzenie, każdy na miarę swoich możliwości.

    Tej dyskrecji i delikatności moglibyśmy się od świętego Jana uczyć. I to na pewno jest jedna z mniej oczywistych myśli, które podpowiada dzisiejsza Ewangelia.

    Druga wiąże się się ze sposobem, w jaki Jezus daje się poznać.

    Spotykamy Apostołów, którzy wrócili do początku. Wybrali się łowić ryby. Podjęli na nowo to zajęcie, które stanowiło źródło ich utrzymania przed poznaniem Jezusa. Przy tym zajęciu zastaje ich Zmartwychwstały Pan, którego oni nie rozpoznają do czasu...

    Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie. 

    I teraz należałoby na chwilę przenieść się do Ewangelii wg św. Łukasza (Łk 5,1-11), do chwili w której Jezus powołuje  swoich pierwszych Apostołów. Tam przeczytać można o tym, jak Jezus zachęca Piotra i pozostałych, zmęczonych po całonocnym, nieudanym połowie, aby wypłynął na jezioro i jeszcze raz zarzucił sieci. Połów był nadzwyczajny. Potrzeba było wezwać wspólników z drugą łodzią, aby wydobyć go z wody.

    Historia się powtarza?

    W pewien sposób tak. Jezus przychodzi do swoich zagubionych Apostołów i daje się im poznać w sposób, który pozwolił im przypomnieć sobie początki ich znajomości. Przypomniał im chwile powołania i w pewien sposób pokazał, że choć przeszedł przez śmierć, to nadal jest ich nauczycielem i Mistrzem. Nadal utrzymuje w mocy tamten moment. 

    Nie wypomina im tego, że zwątpili, że odeszli, że próbowali wrócić do swojego pierwszego życia. Przychodzi do nich i przypomina im to, że nie wybrał ich przypadkiem. Że powołanie, które podjęli kilka lat wcześniej pozostaje aktualne, nawet jeśli wydawało im się, że jest inaczej.

Komentarze