Odpowiedzialność

 

Niechaj opat zawsze pamięta, że przed budzącym bojaźń trybunałem Bożym będzie odpowiadała za dwie sprawy: za własną naukę i za posłuszeństwo swoich uczniów (2,6).

            Przypominanie o tym, że wierzymy także w sąd Boży nad światem, wydaje się być nie na miejscu. Współczesny człowiek, także religijny, wierzący katolik, bardzo nie lubi o tym słuchać. Zdecydowanie wolimy nosić w sobie obraz Boga miłego, który wszystko wybacza i w ogóle nie przejmuje się tym, czy wywiązywaliśmy się z obietnic i zobowiązań jakie wobec niego składaliśmy.

            Święty Benedykt miał to szczęście, że jego życie przypadło na takie czasy, w których Boża Sprawiedliwość nie była tematem tabu. Z tego pewnie bierze się zawarte w REGULE upomnienie, które skierowane zostało do każdorazowego opata: pamiętaj, staniesz przed Bożym trybunałem i zdasz sprawę…

            W odniesieniu do opata, zakres odpowiedzialności obejmuje dwie szczególne dziedziny. Naukę, którą będzie głosić i posłuszeństwo uczniów.

            Odpowiedzialność za naukę, nakłada więc na opata obowiązek dbałości o własną formację i własną wiedzę. Pełniąc wobec powierzonej sobie wspólnoty rolę nauczyciela musi dbać o to, aby wszystkie jego homilie, konferencje czy pouczenia, były oparte na Prawdzie. Opat nie może sobie pozwolić na to, by głosić naukę, która będzie sprzeczna z Ewangelią czy katechizmem, bo wprowadzając w błąd swoich uczniów stawia na szali ich zbawienie, za które jest odpowiedzialny.

            Jest więc opat zobowiązany do tego, by dbać o swój własny rozwój. O swoje zasłuchanie w Słowo Boże, w REGUŁĘ, w naukę Kościoła, a także o to, by wszystkie te sprawy w najlepszy możliwy sposób przedstawiać swoim uczniom.

            Czy do tak rozumianej odpowiedzialności możemy znaleźć analogię w życiu poza klasztorem? Zdecydowanie.

            Pierwsza, która mi przychodzi na myśl, to odpowiedzialność rodziców i chrzestnych, którą deklarują w dniu chrztu dziecka. Liturgia Kościoła mówi o niej wprost, wkładając w usta szafarza pouczenie, związane z pytaniem: Drodzy rodzice, prosząc o chrzest dla swoich dzieci, przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania ich w wierze, aby zachowując Boże przykazania, miłowały Boga i bliźniego, jak nas nauczył Jezus Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku? (Obrzędy Chrztu Dzieci 39)

            Zgodnie z obrzędem wszyscy odpowiadają w tym momencie tak, ale im dalej od dnia chrztu, tym więcej spośród uczestników liturgii o tej deklaracji zapomina. Jest ona po prostu niewygodna. Nie wpisuje się w standardy życia współczesnego człowieka i nierzadko bardzo mocno naświetla sprzeczność życia deklarującego z wypowiedzianym przy chrzcie słowem.

            Za tymi słowami o odpowiedzialności opata może się więc kryć pytanie, skierowane do każdego wiernego: Na ile znasz Ewangelię? Na ile znasz naukę Kościoła? Czy żyjesz nimi na tyle, byś mógł nazwać się świadkiem wiary? Idąc dalej jest to pytanie o to, w jaki sposób przekazujemy wiarę dzieciom i czy przekazujemy prawdę o niej, czy tylko swoje wyobrażenie…

            Ok, ale można założyć, że ktoś naprawdę się stara i robi wszystko co do niego należy. Dba o poprawność nauki, stara się by jego życie było zgodne i spójne z tym, czego naucza (mnichów czy dzieci), a mimo to, trafia na opór i niechęć do przyjęcia tychże nauk. (Jako nauczyciel znam tę postawę bardzo dobrze i jestem głęboko przekonany, że nie można na siłę nauczyć kogoś, kto po prostu nie ma zamiaru się uczyć).

            Także taką sytuację przewiduje w swojej REGULE św. Benedykt. Pisze on: Z drugiej strony jednak jeśli pasterz zajmie się z całą gorliwością niespokojną i nieposłuszną trzodą, usiłując na wszelki sposób leczyć choroby jej postępowania, pan uniewinni go na sądzie swoim, tak że wraz z Prorokiem będzie mógł wołać: „Sprawiedliwości Twojej w sercu nie skryłem. Wyjawiłem Twą wierność i pomoc; lecz oni wzgardzili mną i przeciw mnie wystąpili (Ps 40[39], 11; Iż 1,2.) I wówczas karą dla owiec nieposłusznych jego zabiegom będzie w końcu sama przemożna śmierć. (2, 8-10)

            Nie zakłada więc święty Benedykt odpowiedzialności innej, jak tylko osobista. Tak więc temu, kto ze swojej strony uczynił wszystko, a pomimo swoich starań nie osiągnął sukcesu, pozostawał najwyżej ból i żal nad tymi, którzy swoją krnąbrnością narażają się na poniesienie konsekwencji.

            I tak okazuje się, że choć pouczenia tego rozdziału w sposób szczególny dotyczą opata, to jednak mogą na nich skorzystać także jego podwładni. Bo dzięki kilku powyższym zdaniom dowiadujemy się, że także oni są odpowiedzialni za to, w jaki sposób odnoszą się do swojego przełożonego.

            Tak samo jest w innych dziedzinach. Nie da się złożyć całkowitej odpowiedzialności za brak sukcesów uczniów na barki ich nauczyciela, jeśli ten wypełnia swoje zadania uczciwie i rzetelnie – czasem trzeba po prostu uznać, że jakaś część odpowiedzialności jest też po uczniowskiej stronie, a im uczeń starszy – tym większa.

            Podobnie nie można zrzucić odpowiedzialności za niereligijne życie dzieci na rodziców i chrzestnych, jeśli Ci przez całe swoje życie starali się zrealizować swoje chrzcielne zobowiązania. W końcu, w którymś momencie dziecko przestaje być dzieckiem i staje się kowalem swojego losu, także tego związanego ze zbawieniem.

            Sądu Bożego może się natomiast obawiać ten przełożony, który swoje zadania i obowiązki traktuje opieszale. Który przyzwala w mniej lub bardziej otwarty sposób na grzech i zło, wzbudzając w sobie powierzonych podwładnych przekonanie, że wszystko jest w porządku.

            Bądźmy więc świadomi swojej odpowiedzialności przed Bogiem, bo ta dotyczy nas niezależnie od tego, czy jesteśmy przełożonymi czy podwładnymi.

Komentarze