Matka Boża Siedmiobolesna

    Dziś w mojej rodzinnej parafii odpust. Tak bardzo nietypowo, w piątek przed Niedzielą Palmową. Odpust ku czci Matki Bożej Siedmiobolesnej.

    Nie ma co szukać go w kalendarzu liturgicznym. Nie ma takiego wspomnienia. Jest tylko wspomnienie Matki Bożej Bolesnej i bynajmniej nie w czasie Wielkiego Postu, a dopiero 15 września. Ale w Miasteczku odpust jest. Zresztą był "od zawsze", a przynajmniej dłużej, niż ktokolwiek z żyjących pamięta.

    Osoby znające kalendarz liturgiczny sprzed Soboru Watykańskiego II nie będą za to tym odpustem aż tak bardzo zdziwione, bo wiedzą, że w kalendarzu były dwa wspomnienia Matki Bożej Bolesnej, z których jedno po Soborze zlikwidowano. Padło na wspomnienie Siedmiu Boleści Maryi, które obchodzono w piątek, przed Niedzielą Palmową - stąd miasteczkowski Odpust w nietypowym czasie.

    Z tego co opowiadał mi tata wiem, że był taki moment, że chciano ten odpust przenieść na wrzesień, ale ponieważ wrósł się w tradycję lokalną, to miejscowi stawili opór i zostało jak jest. Ja się cieszę. Dzięki temu już jako dziecko poznałem nabożeństwo do Maryi o charakterze, który praktykowany jest dziś bardzo wyjątkowo.

    Nabożeństwo ku czci Siedmiu Boleści Matki Najświętszej ukazuje jej życie w trudnym świetle. Pokazuje, że jej decyzja z dnia Zwiastowania, nie zawsze oznaczała szczęście i chwałę. Ukazuje chwile w jej życiu, których bynajmniej nikt nie chciałby jej zazdrościć. Chwile cierpienia, niepewności, bólu...

    Może dlatego, że znam je od dziecka, nie przerażają mnie. Wręcz przeciwnie. Dzięki tym tajemnicom nie postrzegam Maryi jako polukrowanej świętej z obrazka. Dostrzegam w Niej bardzo ludzkie oblicze. Widzę w niej osobę, która żyjąc "po Bożemu" pewnie nawet lepiej niż ktokolwiek, nie została zachowana od tego, co jest przykrą częścią ludzkiej egzystencji. Od cierpienia.

    Wiem, że wielu osobom może się to wydawać przerażające, ale ja właśnie tak odczytuję ten aspekt kultu Maryi.

    Siedem Boleści Maryi dotyka w sposób szczególny całego jej życia. Rozciąga się na czas od narodzin Jezusa, aż do Jego śmierci. Są to kolejno:

  1. Proroctwo Symeona
  2. Ucieczka do Egiptu
  3. Poszukiwanie dwunastoletniego Jezusa
  4. Spotkanie na Drodze Krzyżowej
  5. Ukrzyżowanie i śmierć Jezusa
  6. Zdjęcie z krzyża
  7. Złożenie do grobu
    Każda z nich wniosła do życia Maryi ból i cierpienie, ale spoglądając na każdą z nich, możemy spróbować odnaleźć siebie w różnych sytuacjach życia.
    Proroctwo Symeona, to obraz sytuacji, w której otrzymujemy złe wieści, zapowiadające, że będzie jeszcze gorzej. Jak choćby wyniki badań, z których wynika, że dotknęła nas choroba nowotworowa...
    Ucieczka do Egiptu... tak na prawdę dzieje się na naszych oczach.  W wyniku wojny co chwilę spotykamy kogoś, kto ucieka przed pewną śmiercią.
    Zagubienie Jezusa - wystarczy pomyśleć o tym, co czuje rodzic, kiedy w supermarkecie traci dziecko z widoku na dłużej. Ale to może być też sytuacja kogoś, kto z jakichś przyczyn utracił wiarę...
    Spotkanie na Drodze Krzyżowej - kiedy spotykamy doświadczonego cierpieniem przyjaciela, rodzica, krewnego...
    Ukrzyżowanie i śmierć Jezusa - dotyka nas zawsze wtedy, kiedy doświadczamy śmierci kogoś bliskiego.
    Zdjęcie z krzyża - kiedy towarzyszyliśmy komuś w chorobie, umieraniu, a teraz pozostaliśmy z bólem po jego stracie.
    Złożenie do grobu - sytuacja pogrzebu.
    Te wszystkie myśli spisałem na gorąco. Nie mają za zadanie stać się rozważaniami. Mają być zaledwie próbą pokazania, że Siedem Boleści Maryi może stać się okazją do przemyślenia i zawierzenia cierpień jakie nas dotykają Bogu.
    Są też okazją do tego, aby w Maryi zobaczyć kogoś, kto takie sytuacje rozumie i może stać się towarzyszem w ich przeżywaniu.
    

Komentarze