Ks. Teodor Christoph

Czy jest możliwe, aby kapłan który umarł 90 lat przed czyimś narodzeniem, wpłynął na czyjeś życie?
    W moim wypadku tak się zdarzyło.
    Ks. Teodor, był proboszczem mojej parafii w XIX wieku. Ja sam jestem dzieckiem końcówki wieku XX. Mimo tej różnicy lat, wychowywałem się w jego cieniu.
    Od najmłodszych lat pamiętam wizyty na jego grobie. Zawsze zadbanym. Zawsze otoczonym świeżymi kwiatami, z zawsze płonącymi przy nim zniczami. Apogeum świadectwa żywej pamięci o nim była Uroczystość Wszystkich Świętych, kiedy to już przed południem nie dało podejść się do jego grobu. Tak dużo zniczy stało dookoła.
    Była jeszcze druga "akcja" z nim związana. Przez pamięć jego poświęcenia na rzecz wychowywania młodzieży, w okolicy matur młodzi ludzie stawali nad jego grobem, w modlitwie prosili o wsparcie przy egzaminach i zabierali ze sobą grudkę ziemi z jego grobu. Wielu z nich wracało potem, aby podziękować za dobre wyniki egzaminu.
    Jeszcze w podstawówce w biblioteczce taty znalazłem książeczkę, biografię księdza Teodora, spisaną przez ks. Alojzego Koziełka. Była to stara, wysłużona kopia, zrobiona na jakimś pradziadku kserokopiarki. Przeczytałem ją z wielkim zainteresowaniem. Nieco później, w okolicy stulecia jego śmierci pojawiła się kolejna książka, ks. infułata Pawła Pyrchały - tę również pochłonąłem. 
    Poznawałem w tych lekturach nie tylko zaangażowanie ks. Teodora w przygotowanie młodych ludzi do egzaminów. Poznawałem ks. Teodora jako świętego kapłana. I to zostawało gdzieś we mnie, w środku.
    Im bardziej dorastałem, tym częściej moje wizyty na cmentarzu zmieniały się w odwiedziny nieco bardziej osobiste i nieco bardziej interesowne. W końcu i ja zdawałem różnego rodzaj egzaminy.
    No i przyszedł czas matur. Czas określenia się, jeszcze może nie ostatecznego, ale na pewno po raz pierwszy bardzo poważnego.
   Skutkiem tej decyzji była wizyta w Wyższym Seminarium Duchownym w Opolu i wstępna rozmowa z rektorem. Potem egzaminy wstępne i wreszcie początek formacji. 
     Sześć lat w seminarium to między innymi czas studiów magisterskich, a te, jak wiadomo domagają się napisania pracy magisterskiej. Miałem księdza Teodora i pasję do historii. Seminarium naukowe z Historii Kościoła było więc stworzone dla mnie.
    Chciałem oddać hołd kapłanowi, którego historia zauroczyła mie aż tak bardzo, że trafiłem na jego ślady. Ale nie mogłem napisać zwykłej biografii. Tych powstało już kilka. Dlatego postanowiłem rzucić się trochę "z motyką na słońce" i spróbować odszukać owoce jego największego życiowego dzieła.
    Pierwszy biograf księdza Christopha, ks. Koziełek w swojej książeczce zapisał, że przez lata jego pracy z młodzieżą, pomógł ponad dwustu młodym ludziom w zdobyciu wykształcenia. W tej liczbie odnotował nazwiska pięćdziesięciu czterech, którzy poświęcili swoje życie służbie Bożej jako kapłani w diecezjach i różnych zakonach. Postanowiłem dowiedzieć się o nich więcej i stworzyć słownik biograficzny zawierający zdobyte przeze mnie informacje.
    Oprócz tego, za sprawą jednego z kolegów kursowych spróbowałem przynajmniej pobieżnie porównać dzieło księdza Teodora z tym, co w podobnym czasie w Turynie czynił ks. Jan Bosko.  I tak powstała praca magisterska. 
    Ksiądz Teodor od swojej śmierci doczekał się patronatu nad szkołą w Miasteczku Śląskim, nazwanego jego imieniem Apostolatu Wspierania Powołań, kilku prac magisterskich... Doczekał się też opinii świętości. 
    Z owocami tej mojej działalności można zapoznać się tutaj: ks. Teodor Christoph
    

Komentarze