Poniedziałek I tygodnia Wielkiego Postu

​Dzisiejsza Ewangelia mówi o uczynkach miłosierdzia i bitym, ze będziemy sądzeni z miłości. 

Zazwyczaj skupiłbym się pewnie na tym, ze zawsze gdzieś się znajdzie ktoś, komu możemy jakieś dobro wyświadczyć, albo na tym, ze w potrzebującym człowieku przychodzi do mnie Jezus, aby dać mi okazję…

Dziś mam nieco inną perspektywę, która rodzi się z faktu, że nagle stałem się „biorcą” miłosierdzia innych. 

Konkretnie unieruchomiony, o ograniczonym zasięgu, póki co bez możliwości zrobienia choćby kilku kroków… zdany na pomoc pielęgniarek i bardziej mobilnych pacjentów z tej same sali.

To uczy. Po pierwsze pokory. Ale pokazuje też, jak bardzo ważna jest postawa „biorcy” miłosierdzia, wobec „dawcy”. 

Uśmiech, dobre słowo, proste dziękuję… nie bycie przykrym i marudnym… To w sumie też realizacja tego o czym mówi Jezus. 

I nawet jeśli wydaje mi się, ze jako leżącemu pacjentowi „należy mi się” obsługa i zainteresowanie, to wcale nie zwalnia mnie z wdzięczności za nią.

Owszem. Zdaje sobie sprawę z tego, ze moja sytuacja nie jest jeszcze aż tak tragiczna, a odczuwany ból, może nijak się mieć do sytuacji w których trzeba podawać opioidy, wiec ktoś może powiedzieć - guzik tam wiesz…

Widzę jednak wyraźnie, że ta odrobina wysiłku wkładana w to, by być pi ludzku życzliwym ma swoją wartość. Tym bardziej, że nie trzeba wylądować na szpitalnym łóżku, by okazywać ją innym.

Komentarze