Piątek I tygodnia Wielkiego Postu

     Jeśli czegoś w życiu żałuję, to sytuacji, po których poróżniłem się z kimś tak bardzo, że nie udało się nam ze sobą pojednać i pogodzić. Każdą z tych sytuacji uznaję za osobistą porażkę i szczerze się modlę o to, by kiedyś udało się te sytuacje jakoś naprawić.

    Jezus w dzisiejszej Ewangelii zarysowuje bardzo wysokie standardy traktowania drugiego człowieka. Wyostrza normy dotyczące przykazania „Nie zabijaj”, daleko wykraczając poza dosłowne jego rozumienie. Uświadamia nam, że grzechem przeciwko temu przykazaniu jest też gniew, złe słowo…

    W centrum tego fragmentu pojawia się jednak bardzo ciekawa myśl. Gniew jest przeszkodą w budowaniu relacji z Bogiem. Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam sobie przypomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim…

    Warto chyba zwrócić uwagę, że Jezus nakłada obowiązek pojednania nie tylko wtedy, kiedy to my mamy coś przeciwko drugiemu (w takiej sytuacji jest on nieomal oczywisty), ale także wtedy, gdy ktoś ma coś przeciwko nam. To po naszej stronie jest inicjatywa. My mamy zdobywać się na wyciągnięcie ręki, a nie hodować w sobie poczucie urażonej dumy i godności.

    To oczywiście wymaga od nas o wiele więcej niż czekanie w poczuciu swojej wyższości nad osobą, która ma coś przeciwko nam. Wymaga pokory, gotowości na to, że zostanie się odrzuconym, przemyślenia słów i gestów, które można uczynić aby doszło do pojednania…

    No dobra, ktoś zapyta. A co w sytuacji, w której ja ze swojej strony robiłem na prawdę wszystko co tylko mogłem, a druga osoba i tak nie jest gotowa. Nie chce się pojednać?

    W takim wypadku pozostaje powierzyć całą sprawę Bogu i w modlitwie prosić o to, by dopomógł w rozwiązaniu tego, co jest źródłem niezgody. Trzeba się też uzbroić w cierpliwość, bo prawda jest taka, że niektórzy ludzie potrzebują czasu na to, by stać się gotowymi do pojednania. (Na pewno warto też zastanowić się, czy my też jesteśmy tacy chętni do podjęcia ręki, którą ktoś do nas wyciąga, aby przywrócić zgodę).

    Jedno o czym warto pamiętać - dążenie do pojednania jest zadaniem w pierwszym rzędzie dla nas. Nie możemy się z niego zwalniać, tylko dlatego, że takie rozwiązanie podpowiada nam nasze ego, nasza duma.

Komentarze