O różnych rodzajach mnichów… a w sumie to o różnych postawach życiowych

 Czy pierwszy rozdział REGUŁY, poświęcony przedstawieniu czterech różnych rodzajów życia mniszego, dwóch godnych naśladowania, a dwóch pożałowania godnych może wnieść cokolwiek do życia osoby świeckiej, czy choćby księdza diecezjalnego? Tym bardziej, że dwa potępianie przez św. Benedykta rodzaje mnichów tak naprawdę zostały negatywnie zweryfikowane przez historię i zaniknęły?

            Wbrew pozorom tak, bo można odczytać z tekstu REGUŁY pewne postawy, które oni reprezentują, a które, jak się nad tym głębiej zastanowić wcale nie zniknęły ze świata i nadal możemy spotkać ludzi, którzy przyjmują je w życiu.

            I tak święty Benedykt na pierwszym miejscu wymienia cenobitów, którzy żyją w klasztorze i pełnią służbę pod regułą i opatem (1, 2). Nie poświęca im w tym rozdziale wiele miejsca, poza jeszcze jedną wzmianką, na samym końcu, gdzie pisze (…) przejdźmy z pomocą Pana do zasad regulujących życie cenobitów, tego najdzielniejszego rodzaju mnichów (1, 13). 

            Nie da się ukryć, że wyraźnie widać szczególne umiłowanie rodzaju życia mniszego, który święty sam praktykował i dla którego tworzy swoją REGUŁĘ. Jednak nie o sympatie świętego Benedykta nam chodzi, a o to, czy możemy czegoś się nauczyć od mnichów żyjących we wspólnotach klasztornych.

            Wydaje mi się, że tak. Przede wszystkim dlatego, że niezależnie od tego czy jesteśmy księdzem, mężem, żoną czy osobą samotną, to i tak funkcjonujemy w ramach jakiejś wspólnoty czy społeczności. Począwszy od tej, która wynika z więzów rodzinnych, poprzez tę umotywowaną religijnie jak chociażby parafia, po te całkiem ludzkie, które tworzymy w pracy, czy w ramach wspólnoty mieszkaniowej. 

            W ramach każdej z tych wspólnot obowiązują nas pewne reguły i zasady. Mniej lub bardziej sformalizowane, ale jednak obecne (REGUŁA). W ramach każdego z tych rodzajów wspólnot podlegamy zwierzchnictwu albo sami je nad nią sprawujemy (opat). To co różni nas od mnichów, to brak związania z klasztorem, ale brak fizycznego miejsca, które opisuje wspólnotę, wcale nie umniejsza jej wartości. Można więc założyć, że z REGUŁY możemy zaczerpnąć inspiracje do tego, by życie tych naszych wspólnot ubogacić i uczynić jeszcze lepszym niż jest w tej chwili.

            Drugim rodzajem mnichów, nad którym pochyla się święty Benedykt są anachoreci, pustelnicy. Mnisi, którzy osiągnąwszy szczególny rodzaj dojrzałości, stali się gotowi do samodzielnej walki z diabłem i złem.

            Ważne jest to, że w ich wypadku święty Benedykt zwraca uwagę na czas próby, jaką przebyli we wspólnocie. To znaczy, że w jego oczach prawdziwy pustelnik to ktoś, kto wychodzi ze wspólnoty i w pewien sposób został zrodzony do samotnego życia przez wspólnotę i we wspólnocie. Jego sposób życia nie bierze się ani z niepochamowanego i nieprzemyślanego entuzjazmu, ani z odrzucenia czy lekceważenia życia we wspólnocie. Pustelnik nie jest więc mrukiem i odludkiem, który nie lubi ludzi i dlatego od nich ucieka. Jest kimś, kto dla osiągnięcia pełni zjednoczenia z osobowym Bogiem rezygnuje w pewnym momencie z relacji z ludźmi, ponieważ te przestają mu pomagać w drodze do zbawienia. Potrzebuje samotności, aby rozwinąć się w pełni i wydać najpiękniejsze możliwe owoce swojego życia.

            Trzeba tu jeszcze dodać, że jeśli wczytać się w ten fragment, który ich dotyczy, można odnieść wrażenie, że święty Benedykt doceniając tę formę życia, wskazuje jednocześnie, że jest ona powołaniem szczególnym i raczej nadzwyczajnym, nie kierowanym do wszystkich.

            Pozostałe dwa rodzaje mnichów, które zostały opisane w REGULE, są pewnego rodzaju patologiami, które ukazane zostały ku przestrodze, a nie ku zbudowaniu. 

            Jako pierwszych wymienia św. Benedykt sarabaitów, opisując ich następująco: Żadna reguła nie była im mistrzynią i nie wypróbowała ich jak złoto w ogniu. Rozmiękli jak ołów, w postepowaniu zachowują nadal wierność światu, a swoją tonsurą jawnie kłamią Bogu. Zamykają się po dwóch lub trzech, a nawet samotnie, bez żadnego pasterza, w owczarniach nie Pańskich, lecz swych własnych. Prawem ich jest zaspokajanie swych pragnień. Cokolwiek sobie zamyślą lub wybiorą, to mianują świętym, a czego nie chcą, to uznają za niedozwolone (1, 6-9)

            W tej charakterystyce rzuca się w oczy subiektywizm, jaki stanowi podstawę funkcjonowania tego rodzaju mnichów. Są oni osobami, które nie uznają nad sobą żadnych autorytetów i sami dla siebie stanowią punkt odniesienia. Nie zależy im na prawdzie, ani na tym, by ktoś wskazał im błędy, które przecież mogą popełnić. Dobierają się w grupy, w których życie toczy się w oparciu o „demokratycznie” ustalony zestaw reguł i zasad, które kształtują w taki sposób, by żyło się im dobrze. Kreują się na ekspertów od tego co prowadzi a co nie prowadzi do Boga, ale kryterium ich ekspertyz nie jest prawda, a ich osobiste przekonania.

            Spoglądając na to, możemy jasno powiedzieć, że nie brakuje ludzi, którzy współcześnie żyją w podobny sposób. Subiektywizm i kształtowanie prawd wiary według własnego widzimisię. Odrzucanie prawdy, na rzecz swoich własnych odczuć. Stawianie opinii ponad faktami… Wszystko to jest nadal obecne wokół nas. 

            Kolejnym potępianym przez świętego Benedykta rodzajem mnichów są mnisi wędrowni, którzy zawsze się włóczą, pozbawieni wszelkiej stałości, a służą tylko własnym zachciankom i rozkoszom podniebienia, pod każdym względem gorsi jeszcze od sarabaitów (1, 11). U nich znów wadą jest brak wszelkiej stałości, która dla autora REGUŁY jest bardzo ważna. Dostrzec też możemy w sposobie ich opisania cechy, wskazujące na swoisty hedonizm, a więc podporządkowanie swojego życia poszukiwaniu przyjemności cielesnych.

            I znowu trzeba przyznać, że współcześnie nie brak ludzi, których moglibyśmy opisać w podobny sposób. Jako niestałych, zmiennych w poglądach w zależności od tego, co w danym momencie przynosi im największą korzyść (to zresztą czynią podstawą swoich wyborów – „nieważne jak będzie, ważne by było dobrze dla mnie samego”).

            Myślę, że choć święty Benedykt odnosi te swoje oceny do mnichów, to możemy je potraktować także jako całkiem wartościowe przestrogi dla nas, abyśmy postaw wskazanych przez niego jako złe, nie przyjmowali w naszym życiu i starali się przed nimi chronić innych.

Komentarze