IV Niedziela Wielkiego Postu

     W historii o Synu Marnotrawnym można zwrócić uwagę na wiele spraw.

    Na Ojca, który tak dalece i głęboko szanuje wolność swojego syna, że najpierw pozwala mu odejść, a potem wyczekuje jego powrotu.

    Na starszego brata, który nie potrafi cieszyć się z powrotu młodszego i okazuje zazdrość o miłość Ojca, graniczącą z zawiścią.

    Można wreszcie zadać sobie pytanie, a właściwie pytania o tego syna, którego Ewangelia nazywa Marnotrawnym: dlaczego porzucił dom rodzinny? Dlaczego tak łatwo poddał się złym wpływom? Co ostatecznie skłoniło go do nawrócenia?...

    Wydaje mi się jednak, że w całej tej historii ważne jest to, że decyzja o powrocie cały czas należała do Syna. Ojciec po prostu czekał. Może wydawało się, że nie podejmuje działań, inicjatywy. Ale przecież każdego dnia go wypatrywał i oczekiwał.

    Pewnie był doskonale świadomy, że przy takim, a nie innym charakterze młodego potomka, jakakolwiek próba zmuszania go, czy wpływania na jego decyzję, pogorszyłaby tylko sytuację. Wiedział, że może tylko czekać.

    Bóg pozostawia człowiekowi absolutną wolność decyzji. Decyzji odejścia. Decyzji powrotu. Decyzji trwania przy Nim. Jest kochającym Ojcem, który nie stosuje wobec swoich dzieci przymusu. Czeka.

    To, czy chcemy wejść w pełną ojcowskiej miłości relację z Bogiem jest tylko naszą decyzją. Historia Syna Marnotrawnego pokazuje nam też, że nie ma takiej sytuacji, w której ni moglibyśmy tej decyzji podjąć... Bo On zawsze czeka.

Komentarze