Czwartek po popielcu

 Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie».

Potem mówił do wszystkich: «Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść dla człowieka, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?»

(Łk 9, 22-25)

Dzisiejsza Ewangelia ma w sobie materiał na kilka rozważań.

Po pierwsze - można zwrócić uwagę na zapowiedź męki i zmartwychwstania, która dość szczegółowo określa program zdarzeń, o których usłyszymy w Niedzielę Palmową i Wielki Piątek, włączając w to określenie ilości dni, jakie upłyną pomiędzy śmiercią, a zmartwychwstaniem. Wielu apologetów zwraca uwagę na to, że taka zapowiedź byłaby bardzo ryzykowna, gdyby Jezus nie miał pewności, że się wypełni.

Po drugie - wspomnienie o krzyżu, który trzeba wziąć, aby naśladować Jezusa. Jest w tym zapowiedź rodzaju śmierci, która spotka Jezusa, ale też wskazanie, że naśladowanie Jezusa niekoniecznie jest łatwą i przyjemną drogą.

I wreszcie po trzecie - słowa o zachowywaniu i traceniu życia.

Te zwracają uwagę i zasługują na to, by poświęcić im chwilę. 

Temat utraty życia, zwłaszcza w tych dniach, przywołuje przed oczy bardzo konkretne obrazy, które zalewają wszelkiego rodzaju serwisy informacyjne i media społecznościowe. Są to zdjęcia pełne krwi, cierpienia, bólu... wszystkie w ten czy inny sposób związane z walkami i wojną. Jest to niewątpliwie bardzo sugestywne.

Kolejny obraz, który może być tutaj przywołany, już w bardziej religijnym kontekście to sprawa męczenników za wiarę, do których - niewątpliwie słusznie - odnoszono ten właśnie fragment Ewangelii, wskazując, że byli tymi, którzy nie lękali się utracić życia ze względu na Jezusa i w tym stali się Jego naśladowcami (w kontekście Jego Męki i Śmierci).

Aż chce się zapytać: Czy rzeczywiście tylko do takich krańcowych sytuacji można odnieść te słowa Zbawiciela?

Wydaje się, że nie. Zwłaszcza, że "życie" zdarza się nam rozumieć zdecydowanie szczerzej, jak tylko zestaw funkcji i czynności biologicznych naszego organizmu. Zawiera też w sobie różnego rodzaju aktywności, działania, relacje. 

Po pełnym emocji doświadczeniu potrafimy powiedzieć: "czuję, że żyję". Te same słowa możemy usłyszeć z ust kogoś, kto uwolnił się od jakiejś ciężkiej sytuacji.

Co więc może oznaczać Jezusowe zdanie: Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa?

Wydaje się, że kryje się w tym myśl o wszystkich tych sprawach, które składają się na nasze życie, a które nie pomagają nam osiągnąć Zbawienia. Ja sam co jakiś czas odkrywam w sobie takie sprawy. I bardzo często, kiedy po ich odkryciu staję wobec decyzji o tym, że należałoby się od nich odciąć, doświadczam swoistego poczucia, jakbym miał zabić w sobie część tego, co stanowi moje życie. 

Może właśnie w takich chwilach powinienem sobie przypominać to konkretne zdanie z Ewangelii? 

Może też trzeba zobaczyć to w takiej perspektywie: "moje życie" oddane na zatracenie, to może być ofiara złożona w przekonaniu, że Pan Bóg ma dla mnie coś o wiele lepszego, niż ja sam sobie wymyślić potrafię. To może być akt głębokiego zawierzenia Bożej Opatrzności. Niby coś tracę, ale tak na prawdę oddaję Jezusowi. Oddając zaś - zyskuję, choć coś zupełnie innego, niewyobrażalnego i w sumie lepszego; zachowuje je jednym słowem.

Wiem, że to wcale nie czyni sprawy łatwiejszą. Niezależnie od tego czy będziemy myśleć o oddaniu życia w sensie dosłownym czy metaforycznym, stając wobec tak postawionej sprawy będziemy musieli zmierzyć się z naszym lękiem przed stratą. Ten lęk, jest jedną z najtrudniejszych przeszkód, jakie mamy do pokonania na drodze do zawierzenia Jezusowi, do jakiego On nas zaprasza.

Komentarze