Czwartek I tygodnia Wielkiego Postu

 Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam.

    Słowa z dzisiejszej Ewangelii brzmią świetnie. Zachęcająco. Aż chce się prosić.

    A przecież spotyka się tak wielu ludzi, którzy noszą w sobie żal o to, że ich modlitwa nie została wysłuchana. Jak się to ma do dzisiejszej Ewangelii?

    Nie chcę udawać, że mam na to prostą odpowiedź, bo podejrzewam, że taka najzwyczajniej w świecie nie istnieje. A jednak warto się nad tym chwilę zastanowić.

    Wydaje mi się, że klucz do pojęcia tej tajemnicy, tkwi w zdaniu: (…) to o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to co dobre, tym, którzy Go proszą.

    Co jest tym dobrym? - Oto pytanie, które niewątpliwie należy postawić.

    Warto tu odnieść się do zwyczajnego, ludzkiego doświadczenia (choć mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach trochę się to niestety zmienia). Dobry rodzic to niekoniecznie ten, który realizuje wszelkie możliwe zachcianki dziecka (choć pewnie z perspektywy dziecka tak to nie wygląda). Dobry rodzic to ten, który potrafi dać swojemu dziecku to, co dla niego dobre, choćby dziecko uparcie prosiło o coś innego.

    I co ciekawe - w tej sytuacji wydaje się nam to całkiem jasne i zrozumiałe. Nikt się przeciwko takim sytuacjom nie bardzo buntuje (może dlatego, że moje pokolenie czytało jeszcze książkę „Król Maciuś Pierwszy” i zdaje sobie sprawę z tego, że pajdokracja to nie jest najlepsza możliwa sytuacja. 

    Z drugiej strony, gdy chodzi o nasze relacje z Bogiem, to doświadczenie wcale nie jest takie oczywiste. Tu, choć to Jego nazywamy Ojcem bardzo chcemy narzucić Mu swoje rozumienie tego, co jest dla nas dobre i bynajmniej nie przychodzi nam łatwo zaufanie, że jednak Ojciec pragnie naszego dobra.

    Kiedy zaglądałem do tej Ewangelii wczoraj wieczorem, bardzo mocno stanęła mi w głowie myśl, że poczucie niezrealizowanych próśb może rodzić się z tego, że prosimy o rzeczy niewłaściwe, nie będące dobrymi dla nas w oczach Boga. Nie oznacza to, że potrafię dać jasną i pewną odpowiedź na to, o co należy prosić by się to nam spełniło - bo wydaje mi się, że tutaj wchodzi w grę indywidualne podejście do każdego z nas (przecież dobry rodzic też nie traktuje każdego swojego dziecka identycznie, ale dostosowuje swoje działania do każdego z nich indywidualnie). Potrzeba więc „dogadania się” i porozumienia z Ojcem w celu wspólnego rozpoznania tego dobra, które jest nam potrzebne i konieczne.

    Jeszcze jedna myśl przychodzi mi w związku z dzisiejszą Ewangelią. Często jest tak, że szukamy siebie, w sensie dróg do zrealizowania swojego własnego „widzimisię”. Takie skupienie na sobie też może być problemem. Jest sprzeczne z naturą Boga, który wychodzi do nas, a więc nijak się ma do podążania Jego ścieżkami.

    O co więc można prosić tak, by na pewno to otrzymać? O poznanie woli Bożej, o zdolność budowania swojego życia w zgodzie z powołaniem i zdolnościami jakimi nas Bóg obdarował, o umiejętność wypełniania woli Bożej… W sumie to o wszystko, z zastrzeżeniem, że jest to zgodne z wolą Bożą.

Komentarze