***
Szczęść
Boże, na przyszły tydzień nie mamy artykułu. Jakby Ksiądz mógł napisać byłoby
super. – SMS-a takiej treści otrzymałem w sobotę
wieczorem. Szczerze mówiąc nie miałem kontroli nad tym, jak przebiegała
publikacja poprzedniej serii i nie zdawałem sobie sprawy, że wszystkie trzydzieści
osiem tekstów zostało wykorzystane.
Nie będę ukrywać, że redakcja
gazetki otrzymała ode mnie pytanie o oczekiwania względem tekstów, zwłaszcza
gdy chodzi o linię tematyczną – liczyłem, że w jakiś sposób zostaną mi
narzucone tematy, co zrzuci ze mnie obowiązek wymyślenia ich samodzielnie – ale
niestety, w odpowiedzi przeczytałem, że mogę wybrać dowolnie.
Stanąłem więc wobec konieczności
wymyślenia sobie tego, o czym chciałbym pisać w najbliższym czasie.
W pierwszej chwili pomyślałem, żeby
wrócić do tekstów o Ojcach Pustyni. W ich pismach jest tak wiele treści, że
starczyłoby na długie pisanie. Doszedłem jednak do wniosku, że tamten cykl w
sumie spełnił swoją rolę. Stał się okazją do zaprezentowania tego szczególnego
skarbu, jaką są apoftegmaty i jeśli kogoś to zainteresowało, to dzięki
dostępowi do Internetu i źródeł w nim zawartych, może swobodnie kontynuować
swoje spotkania z Ojcami na własną rękę.
Kolejną myślą, jaka się pojawiła,
byłby cykl związany z omówieniem fundamentalnych zagadnień związanych z naszą
wiarą. Coś o autentyczności Biblii, historyczności Jezusa… Taki mały podręcznik
argumentowania swojej wiary. Ale tego nie da się zrobić dobrze „z marszu”, więc
odsunę to w czasie, o tyle, żeby zdążyć sobie pewne rzeczy przemyśleć, a co
ważniejsze, żeby przygotować sobie odpowiednią bazę materiałów z których będę
korzystać podczas pisania. W ten sposób odrzuciłem drugi możliwy cykl
tematyczny – choć do tego akurat naprawdę chętnie wrócę.
W pisaniu do gazetki parafialnej czymś
ważnym jest dla mnie to, że dzięki niemu mogę podzielić czymś „swoim”. Swoimi
myślami, swoimi fascynacjami, swoją wiedzą. I może to jest dobry trop w
sytuacji, w której szuka się pomysłu na „linię tematyczną” dla kolejnej serii
tekstów.
Pomyślałem więc o szczególnym
tekście, który bardzo mocno wpływa na moje życie i sposób myślenia. Tekście,
który zdarza mi się cytować w kazaniach i który stał się podstawą niejednych
zajęć prowadzonych na harcerskich kursach instruktorskich. Pomyślałem o
„Regule” Świętego Benedykta.
Nie tak dawno, może przed dwoma lub
trzema tygodniami, przeglądając jeden z portali internetowych poświęconych
czytaniu książek, natrafiłem na krótką recenzję REGUŁY, napisaną przez jednego
z użytkowników. Brzmiała ona tak: Sądziłem, że ta lektura niesie jakiś bagaż
wartościowych dla rozwoju duchowego treści. Otóż nie. Powiem szczerze.
Zagotowało się we mnie w pierwszej chwili. Jestem fanem świętego Benedykta i
jego REGUŁY, a zatem nijak nie potrafiłem się zgodzić z tą lakoniczną i surową
oceną. Palce przyłożone do klawiatury laptopa, były gotowe do napisania ciętej
riposty. Ale kilka głębszych wdechów później przyszła refleksja.
REGUŁA to nie jest łatwy tekst,
wbrew pozorom. I zdecydowanie nie jest to tekst, który współczesnemu
człowiekowi (zresztą wcześniejszym pokoleniom zapewne także) dawałby łatwe
recepty i rozwiązania. Nie jest to tekst napisany w formie współczesnego
poradnika, jak choćby „7 nawyków współczesnego działania” Stephena R. Cowey’a.
Święty Benedykt stworzył REGUŁĘ w
oparciu o lata doświadczeń zdobywanych przy prowadzeniu wspólnot mnichów,
którzy gromadzili się wokół niego. Pisał ją przede wszystkim z myślą o takich
wspólnotach i dla takich wspólnot. Miała być swoistym programem porządkującym
życie w klasztorze i nadającym mu moc kształtowania dusz, poświęcających się
Służbie Bożej.
Nie znaczy to bynajmniej, że REGUŁA
poza klasztorem jest bezużyteczna. Wręcz przeciwnie. Może być bardzo cennym tekstem
dla każdego, kto podejdzie do niej z pokorą i odpowiednim nastawieniem.
REGUŁA jest zaproszeniem do drogi.
Jest nastawiona na proces. Wymaga cierpliwości, która w wypadku życia z REGUŁĄ
w tle, jest miarą możliwego do osiągnięcia sukcesu. Nie wiem czy porównanie
okaże się trafione, ale spoglądając na tak lubiane dzisiaj przez wielu bieganie,
wydaje mi się, że REGUŁA to program dla maratończyka, a nie dla sprintera. Jest
programem długofalowym i długodystansowym, i w tym właśnie kryje się jej swoiste
wewnętrzne piękno.
Przez swój charakter, REGUŁA jest w
pewien sposób niedzisiejsza. Sprzeciwia się naszemu zagonieniu i zabieganiu.
Wzywa do spowolnienia tempa życia i refleksji nad celem, jaki chcemy osiągnąć. Jest
pewnego rodzaju wyzwaniem, które możemy rzucić światu i temu stylowi życia,
który on nam narzuca.
To co mnie osobiście urzeka w
tekście świętego Benedykta, to jego szczególna uniwersalność. Choć napisany
przed wiekami, dla tak specyficznej grupy ludzi jaką są mnisi, to nadal
inspiruje do działania, nie tracąc na aktualności mimo upływającego czasu i
zmian mentalności.
Komentarze
Prześlij komentarz