Kolejna zmiana

Od jakichś trzech tygodni mieszkam już na nowym miejscu. Nowa parafia, nowi ludzie, nowe spotkania, nowi uczniowie, penitenci. Wszystko w jakiś sposób jest nowe. Także pewna nowa fascynacja, choć ta ma w sobie coś ze starego.
Od jakiegoś czasu fascynuję się rzeczywistością Kościoła sprzed odnowy soborowej. Już niemal od pierwszego roku kapłaństwa, przy każdej okazji wyciągałem z szaf stare, mocno skurzone, czasem też strasznie zakurzone ornaty. Te, które używano do sprawowania liturgii "trydenckiej". Nawet nie po to, by stawać "versus Dominum" i sprawować liturgię w dawnym rycie. Tego nie potrafię zresztą do dzisiaj, choć decyzja o tym, że czas się brać do nauki już we mnie dojrzała. Wyciągałem je, odkurzałem i odprawiałem w nich z samej tylko fascynacji. Ich jakość wykonania, wszystkie te Msze, które w nich odprawiono, modlitwy, które towarzyszyły ich powstawaniu. Wszystko to, nadawało tym szatom jakiś szczególny charakter, którego chciałem doświadczać.
Dziś poszedłem o krok dalej. 
Pod koniec wakacji otrzymałem dwa brewiarze przedsoborowe z 1961 roku. Dziś podjąłem próbę zmierzenia się z liturgią godzin według nich.Przeżycie i doświadczenie trudne do opisania.
Pierwsze co - to czas. Nie da się tak szybko, niemal byle jak odprawić żadnej z godzin kanonicznych. Są bardziej rozbudowane. Zawierają w sobie więcej psalmów. W ogóle są inne. I nie chodzi w tym tylko o łacinę. Chodzi o pewnego ducha. Zdaję sobie sprawę, że moja nieporadność na pewno sprawiła, że odmówienie wszystkich godzin trwało nie tylko dłużej od modlitwy "nowym" brewiarzem, ale pewnie zajmowało mi to o wiele więcej czasu niż każdemu, kto odmawia tę wersję częściej. A jednak nie zrażam się. I choć dałem radę odmówić wszystko co trzeba i jak trzeba, tylko dlatego, że mogłem się posiłkować stroną Divinum Officium, bo sam nie potrafiłem jeszcze odnaleźć niektórych fragmentów zmiennych, to mm nadzieję, że z czasem będzie już tylko lepiej.
Dlaczego o tym piszę.
Po pierwsze, bo dawno tu nie zaglądałem i nie napisałem niczego nowego.
Po drugie dlatego, że zderzenie z liturgią dawnego rytu, daje sporo przemyśleń na temat tej liturgii, jaką mamy teraz. Ja jako kapłan zacząłem bacznie przyglądać się temu jaka jest moja postawa przy ołtarzu i czy jest ona adekwatna do misterium, w którym uczestniczę. Może więc każdy inny zdobędzie się na takie przemyślenia?

Komentarze