O postępowaniu względem Boga i ludzi

"Więcej zważam, czy moje postępowanie, słowa, nie rażą ludzi, 
zamiast zważać, czy one nie rażą Boga."
Taki wpis możemy znaleźć w "Pamiętniku" Frelichowskiego. Powstał w ramach rekolekcji seminaryjnych, w kontekście rozważania o tym, że warto poznać swoją główną wadę, aby móc ją wykorzenić i słów, z których wynika, że ciągłe staranie w ramach pracy nad sobą nie przynoszą w życiu Wicka zamierzonych efektów.
Myślę, że nad tymi słowami warto się chwilę zatrzymać i je rozważyć. 
Wydaje mi się, że wielu ludzi stwierdziłoby, że postępowanie, które nie razi drugiego człowieka jest całkiem w porządku i nie ma co do tego mieszać Pana Boga. Przecież ludzi spotykamy zdecydowanie częściej niż Jego, więc warto się bardziej zamartwić faktem, czy relacje z nimi układają się nam w dobry sposób.
Po mojemu, każdy kto tak twierdzi jest w błędzie i to poważnym, co do istoty relacji pomiędzy Bogiem i człowiekiem. Prawda bowiem jest taka, że postępowanie, które nie "razi Boga", posługując się Wickowym językiem, z definicji nie może uderzać w człowieka. Boga w naszym życiu razi przede wszystkim brak miłości. Także brak miłości do drugiego człowieka. Zresztą, na myśl przychodzi tu cytat z Ewangelii. Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci tych moich najmniejszych, mnie żeście uczynili. (Cytuję z pamięci).
Warto więc zastanowić się nad tym, i zważać przede wszystkim na to, by w moim postępowaniu i słowach, nie było nic, co mogłoby Boga "razić". Jeśli o to zadbamy, sprawę z ludźmi mamy rozwiązaną z definicji i z automatu.

Komentarze