Komunia święta

- Ciało Chrystusa.
- Amen.
Klasyczny dialog towarzyszący udzielaniu Komunii świętej. Prosty w swojej formie i wyrazie. Kapłan czy też inny szafarz ukazuje białą hostię i oznajmia to, w co wierzy Kościół, że jest to Ciało Chrystusa, a wierny słowem "Amen" potwierdza, że wierzy w to całym swoim sercem. Wszystko to dodatkowo poparte jest uprzednią katechezą, wyjaśniającą, że mocą Ducha Świętego podczas Eucharystii ten biały chleb staje się w sposób przekraczający nasze pojęcie Ciałem Pańskim i jest nam dany jako pokarm, abyśmy dzięki umocnieniu przyjęciem samego Boga do serca, mogli przy Jego pomocy wieść prawdziwie święte życie, nagrodzone niebem.
Proste i jasne można by przypuszczać. Znane nie od dziś - chciałoby się powiedzieć.
Co jednak z praktyką?
Jest niemała część wiernych (na szczęście), którzy Komunię świętą przyjmują często, jeśli mogą to nawet codziennie. Ci pewnie mogliby sporo powiedzieć na temat owoców, jakie to postępowanie przynosi w ich życiu.
Jest jednakże spora część takich, którzy do Komunii świętej przystępują rzadko, można by powiedzieć od święta. Co jest tego powodem? Nie chcę być sędzią, który niby wszystko wie, ale jak dla mnie odpowiedź brzmi - brak wiary. Dlaczego? Może tu odpowiedzią stać się może moje własne doświadczenie. 
Od pierwszej katechezy zawsze wiedziałem, to co zawarłem w pierwszym akapicie. Jako dziecko dość entuzjastycznie przystępowałem do Komunii, właściwie na każdej Mszy świętej. Poem stałem się "młodzieżą" i się to trochę popsuło. Pojawił się bunt przeciwko temu wszystkiemu co ustalone z góry i takie tam. Musiałem na nowo odkryć dla siebie prawdę, że sam Bóg daje mi się w tym sakramencie, że chce, abym miał do niego realny i bliski dostęp, abym stawał się na co dzień Jego tabernakulum. I przyszła szokująca myśl. Skoro Bóg jest największym, najwspanialszym i w sumie najcenniejszym darem, jaki kiedykolwiek mogę otrzymać... To dlaczego ja sam z tego rezygnuję?
Od tej pory nie wyobrażam sobie nie tylko tygodnia, ale nawet dnia, bez przyjęcia Komunii św.

Komentarze