Miłość z krzyża płynąca – lekcja 2

Jest czymś całkiem zwyczajnym, że na początku każdej lekcji, nauczyciel, siedząc najczęściej  za biurkiem, sprawdza obecność. Nikogo nie dziwi też sytuacja, gdy wzywa jednego czy dwóch uczniów, aby przepytać ich z poprzedniej lekcji.
Tydzień temu, uczestniczyliśmy w pierwszej lekcji, z cyklu tych, które daje nam Jezus z krzyża. Nie powinno więc zdziwić nikogo, gdybyśmy zostali wezwani do odpowiedzi i usłyszeli pytanie: Co zapamiętałeś z poprzedniego tygodnia? Ale nie tylko to czy i co zapamiętałem jest ważne. Ważniejsze jest, czy spróbowałem cokolwiek z tej lekcji wcielić w swoje życie. Czy spróbowałem wejrzeć w głąb siebie i odpowiedzieć sobie na pytanie: Czego jeszcze sobie nie przebaczyłem? Czy spróbowałem wejrzeć na moje relacje z innymi ludźmi i przebaczyć, nie chować urazy? Tak, jak Jezus przebaczył swoim oprawcom. To jest bardzo ważne. Bo aby wejść dalej, aby skorzystać z kolejnych lekcji miłości z krzyża płynącej, musimy postanowić i w życie wprowadzić wszystkie kolejne wskazania i wskazówki jakie otrzymujemy. Bowiem lekcje, które prowadzi dla nas Jezus, z  tygodnia na tydzień będą trudniejsze i bardziej zaawansowane. Będą więc wymagały systematycznej pracy i systematycznego ćwiczenia.
Dziś lekcja druga: 39 Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: "Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas". 40 Lecz drugi, karcąc go, rzekł: "Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? 41 My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił". 42 I dodał: "Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa". 43 Jezus mu odpowiedział: "Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju".
 Dzisiejsza lekcja jest ukazaniem prawdy o intencji, o planie, jaki Bóg ma względem każdego człowieka, a który realizuje się na Krzyżu. Wskazuje nam jasno i wyraźnie Cel całego wydarzenia, jakim jawi się Krzyż. Tym celem jest MIŁOŚĆ, która prowadzi do zbawienia.
Spróbujmy się wczuć w sytuację, jaką nakreśla nam Ewangelista. Możemy spojrzeć na nią z różnych perspektyw.
Pierwszą możliwością jest spojrzenie jednego z oprawców. Co mógł widzieć? Trzech skazańców, nie różniących się od innych skazanych na ukrzyżowanie. Jeden z nich jest chyba dość dobrze znany, bo egzekucja ściągnęła tłumy gapiów. Ale nie wydaje się, by był osobą szanowaną, przecież nie stają w Jego obronie, nie starają się zakłócić przebiegu egzekucji, nie zawodzą z żalu. Więcej – szydzą z Niego. Podobnie jak i jeden z pozostałych skazańców. Być może rzuca mu się w oczy szczególna para. Młody mężczyzna i pełna bólu kobieta, wspierający się nawzajem. Ale nie robi to na nim większego wrażenia. Cała sytuacja jest mu zupełnie obojętna. Przecież przyszedł tu tylko po to, aby wypełnić swój obowiązek i można sobie łatwo wyobrazić, że gdyby miał zegarek, to pewnie nerwowo by na niego spoglądał, zastanawiając się, ile czasu jeszcze zmarnuje, zanim będzie mógł wrócić do swoich innych, ciekawszych zajęć.
Czy takie spojrzenie nie jest Ci bliskie? Oby nie. Bo ono charakteryzuje każdego, który stając w bezpośredniej bliskości ołtarza, w czasie Eucharystii, gdzie przecież dokonuje się Ofiara Krzyża, staje obojętny na misterium Chrystusa. To spojrzenie charakteryzuje każdego, który przychodzi li tylko dlatego, że tak wypada, żeby wypełnić obowiązek. Każdego, który chciałby, by to misterium wydarzało się jak najszybciej, jak najkrócej – bo nie ma czasu, bo czekają inne sprawy, które stawiane są wyżej od MIŁOŚCI do krzyża przybitej.
Drugą możliwością spojrzenia, jest spojrzenie jednego z szyderców stojących pod krzyżem. Który uradowany jest faktem, że wreszcie udało mu się udowodnić, że ten człowiek nie jest Bogiem. Bo gdyby był, to przecież nie zachowywałby się tak, nie dałby się do krzyża przybić. Jest to spojrzenie człowieka, który nie jest zainteresowany prawdą o MIŁOŚCI, a który ma na nią swój własny pomysł. Człowieka, który uważa, że do niego należy wytyczanie granic Bogu, że to do niego należy określanie sposobów, dla bożego działania. Jest to spojrzenie człowieka, który relacje z Bogiem chce układać, ale na prawach, które on wyznacza, a nie Bóg. To także spojrzenie każdego, który istnienie Boga wyszydza, jako teorię, ideę dla bezmyślnych, przestarzałą i dawno niemodną, niepotrzebną człowiekowi. Jest to spojrzenie każdego, który twierdzi, że Bóg nie jest MIŁOŚCIĄ, bo stawia wymagania, bo ogranicza, bo grzech nazywa grzechem i nie godzi się na niego. Czy to jest twój sposób patrzenia?... Obyś nigdy się z nim nie potrafił utożsamić!
Podobnym do tego spojrzenia na scenę Golgoty, choć innym, bardziej jeszcze agresywnym jest spojrzenie łotra, który sam ukrzyżowany – szydzi z Jezusa. On, w przeciwieństwie do poprzednich, staje w centrum akcji. Jest uczestnikiem i to bardzo bliskim, wszystkich tych wydarzeń. Staje naprawdę w bezpośredniej bliskości MIŁOŚCI ukrzyżowanej, ale jest zbyt zatwardziały by to dostrzec, by to docenić. Jest to spojrzenie człowieka, który tak dalece już popadł w swój grzech, że nie chce żadnej zmiany. Może już nawet nie potrafi wzbudzić w sobie żalu, może nie potrafi już przyznać, że to co czyni jest złe.
Jest to spojrzenie człowieka uwikłanego w grzech nałogowo. Człowieka, który w alkoholu szuka odpowiedzi na wszystkie problemy, na wszystkie sprawy. Który czyni to już od tak dawna, że nie widzi bólu i ran, jakie zadaje swoim najbliższym. Człowieka, który odrzuca wszelkie próby pomocy – bo przecież z nim wszystko w porządku, to inny mają problem. To spojrzenie człowieka, który porzucając współmałżonka, rodzinę, dopuszczając się zdrady – nie widzi w tym problemu. Bo przecież życie takie jest. Nic nie jest stałe, a przysięga małżeńska, składana wobec Boga i ludzi, to tylko słowa i niewiele znaczy. Jest to spojrzenie każdego, który tak dalece oswoił już swój grzech, że na każde zwrócenie uwagi, na zło jakie czyni, reaguje agresywną obroną, wyszydzeniem, atakiem. Czy jest to Twoje spojrzenie? Czy to jest Twoja postawa wobec MIŁOŚCI Ukrzyżowanej? – Oby nie!
Czwartym już punktem widzenia, jest tu niewątpliwie spojrzenie „Dobrego Łotra”. Współ-ukrzyżowanego z Jezusem człowieka, który świadomy jest swojej niedoskonałości. Człowieka, który jest świadom swych grzechów i tego, że wisząc na krzyżu, ponosi karę za swe czyny. Jest to spojrzenie człowieka, który dostrzega niesamowitą szansę, źródło nadziei we współ-skazańcu. Człowieka, który wiedząc, że sam już nic nie może uczynić, zwraca się do Boga i prosi o pomoc, o łaskę. Takiego spojrzenia można sobie życzyć. Bo ono prowadzi do skruchy, która jest źródłem przebaczenia. Bo ono pozwala dostrzec Chrystusa, który zawsze jest blisko ze swoją miłością obecną w konfesjonale i sakramencie pokuty. Bo takie spojrzenie prowadzi do Niego i spotyka się z odpowiedzią, którą jest Jego pełne miłości wejrzenie.
Sam Jezus z wysokości krzyża widział to, co myśmy sobie próbowali uświadomić. Dostrzegał znudzonych i czekających tylko na śmierć skazańców żołnierzy, dostrzegał szydzących pod krzyżem faryzeuszy i uczonych w Piśmie, dostrzegał szydzącego na krzyżu łotra jak i tego, który błagał o miłosierdzie.
Swoim spojrzeniem z krzyża ogarnia także nas. Widzi także dziś, także teraz: wszystkich, którzy przychodzą do Niego nie z przekonania, nie z potrzeby doświadczenia MIŁOŚCI, a z poczucia obowiązku, z lęku przed opinią innych. Widzi tych, którzy w trakcie Jego Ofiary po wielokroć spoglądają na zegarek nie mogąc doczekać się końca, którzy wychodzą zanim jeszcze błogosławieństwo kapłana i słowa rozesłania wybrzmią, dając znak, że dobiegła już kresu. Widzi tych, którzy nie potrafią nawet na chwilę oderwać się od świata i ubarwiają Jego Mękę, trwającą w Eucharystii, dzwonkami telefonów, sms-ami, rozmowami. Widzi także tych, którzy choć nawet nie znajdują czasu na spotkanie z nim, nie przyznają się do Niego to jednak wiedzą lepiej, jak powinna była wyglądać nauka Ewangelii, nauka MIŁOŚCI z krzyża. Widzi też tych, którzy agresją i napaścią próbują się bronić przed Jego miłością, by nie dotknęła zła i grzechu, tak już mocno wpisanego w ich życie, tym palącym ogniem, który przynosi oczyszczenie i uzdrowienie. Widzi tych, którzy w żalu i skrusze stają przed Nim i proszą o miłosierdzie.
I dla wszystkich wciąż ma te same słowa. Słowa zaproszenie, słowa nadziei: Dziś ze mną będziesz w raju! Czy jesteś gotów je przyjąć i z nich skorzystać!?

Komentarze