1 Kor 1, 18
Drodzy Bracia i Siostry.
W
poprzednim naszym spotkaniu, rozważaliśmy naukę Krzyża Chrystusa, która staje
się wezwaniem do CZUWANIA. Powiedzieliśmy sobie, że szczególnie teraz, w czasie
Wielkiego Postu, ale i ogólnie w dzisiejszych czasach, potrzeba nam tej
szczególnej czujności, która jest najlepszą obroną przed grzechem i
obojętnością, jaką jesteśmy zagrożeni.
Powiedzieliśmy
sobie także, że te pasyjne rozważania o Krzyżu Chrystusa, opierać będziemy o
symbolikę, jaką podpowiada nam Krzyż Harcerski, który dla wielu ludzi, młodych
i starszych, jest symbolem noszonym z dumą.
Ta
duma harcerzy i harcerek, noszących swój krzyż na mundurze, dla nas jest nie
bez znaczenia, bo i dla nas, ludzi wierzących, gromadzących się w kościele i
przyznających się do Kościoła, Krzyż ma być powodem do dumy i źródłem motywacji,
do działania zgodnego z nauką, jaką on przynosi do naszego życia.
Dziś,
ponownie chcemy poszukać w Harcerskim Krzyżu wskazówek, które dopomogą nam w
lepszym rozumieniu nauki, jaka wypływa dla nas z Krzyża Chrystusowego. Chcemy z
tych wskazówek wyciągnąć coś dla siebie, aby lepiej odnaleźć się wobec motta
tych pasyjnych kazań, jakim są słowa świętego Pawła Apostoła: Nauka
bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla
nas, którzy dostępujemy zbawienia. Chcemy to uczynić, aby sami sobie
odpowiedzieć na pytanie: Czy nauka Krzyża jest dla nas głupstwem, czy Mocą
Bożą?
Tak, jak w centralnym miejscu Krzyża odnajdujemy najczęściej
postać Ukrzyżowanego, tak w centrum Krzyża Harcerskiego odnajdujemy Lilijkę.
Symbol wspólny dla skautów na całym świecie. Symbol, który nie obcy jest także
chrześcijaństwu.
Kwiat lilii, spotkamy na obrazach wielu świętych. Matka
Boska, Św. Józef, św. Agnieszka i wielu innych. Lilia jest w tym konkretnym
wypadku symbolem czystości i dziewictwa. Oba tematy nie należą dziś do
popularnych. Dzisiejszy świat podpowiada nam bowiem zupełnie inny styl życia,
oparty na poszukiwaniu przyjemności i odrzuceniu wartości wypływającej z
wierności tym cnotom.
Można by więc zapytać, zatrzymując się przez chwilę na tych
tematach: czy czystość i dziewictwo są
dzisiaj jeszcze potrzebne?
Ja osobiście myślę, że tak. Że są potrzebne. Że potrzeba o
nich mówić i przywrócić im właściwe rozumienie i znaczenie. Pierwszym
motywatorem do tego, jest Kazanie na Górze, które wygłasza do nas Chrystus i w
którym podaje nam 8 błogosławieństw. Jedno z nich brzmi: Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Pierwszym, co tutaj się narzuca, jest fakt, że Chrystus
formułując to wskazanie dla Dziedziców Królestwa, posługuje się stwierdzeniem
dosyć ogólnym. Mówi o czystości serca, którą możemy i powinniśmy rozumieć
przede wszystkim jako wolność od wszelkiego grzechu. A więc, czystość serca,
nie jest związana jedynie z przestrzeganiem 6 przykazania, tak, jak niektórzy
chcieliby to zawężać. Czystość serca, jest tu przedstawiana jako stan łaski
uświęcającej, która jednoczy człowieka z Bogiem i pozwala na udział w Bożym
życiu. Niemniej, trzeba też mocno podkreślić, że grzechy przeciwko przykazaniu
nie cudzołóż, tak samo jak wszystkie inne, ten stan łaski niszczą. A niszcząc
go, zadają rany nie tylko naszej relacji z Bogiem, ale także naszym relacjom z
drugim człowiekiem.
Kiedy byłem młody, nosiłem w sobie przekonanie, że problemy
na tym tle, są przede wszystkim przypadłością ludzi młodych, którzy przechodząc
okres dojrzewania, uczą się własnej seksualności, uczą się na nowo przeżywać
swoje ciało. Dziś, kiedy liczę piąty rok kapłaństwa, a co za tym idzie, piąty
rok posługi konfesjonału, wiem, że to nie takie proste. Wielu dorosłych, być
może pod wpływem głosu „tego świata” także nosi się z problemami, które tego
dotyczą.
I mam jako spowiednik do czynienia z całym katalogiem grzechów, które rozciągają się egoistycznego samo zaspokajania się, po niewierności małżeńskie. Skutki tego, odczuwa się spowiadając małżonków, którzy mówią o oddalaniu się od siebie, o zanikaniu więzi między nimi. W tych najbardziej tragicznych wypadkach, skutkami są niewierność, a nawet rozbicie małżeństwa. Stąd czymś naprawdę ważnym jest by o czystość serca, na każdym poziomie i w każdej dziedzinie życia dbać, by o nią się starać, by o niej mówić i do niej wychowywać.
I mam jako spowiednik do czynienia z całym katalogiem grzechów, które rozciągają się egoistycznego samo zaspokajania się, po niewierności małżeńskie. Skutki tego, odczuwa się spowiadając małżonków, którzy mówią o oddalaniu się od siebie, o zanikaniu więzi między nimi. W tych najbardziej tragicznych wypadkach, skutkami są niewierność, a nawet rozbicie małżeństwa. Stąd czymś naprawdę ważnym jest by o czystość serca, na każdym poziomie i w każdej dziedzinie życia dbać, by o nią się starać, by o niej mówić i do niej wychowywać.
Krzyż staje się tu dla nas zadaniem, które wyraża się w
konkretnych działaniach. Działaniach, które my musimy podejmować, stając się
świadkami dla dzisiejszego świata, który potrzebuje widzieć, że można „inaczej
niż wszyscy”. Że można podążać drogą, która jest niemodna i przez to trudna, a
nawet wyśmiewana. Nie możemy się tego lękać.
To szczególne zadanie podkreśla inna interpretacja lilijki
zamieszczonej na Krzyżu Harcerskim. Jest ona bowiem stylizowana na kształt,
który wieńczył niegdyś igłę busoli, wskazującą północ. Niejeden wędrowiec, zagubiony
w pustkowiach oceanu wpatrywał się w nią, poszukując nadziei, że jego droga
wiedzie we właściwym kierunku. Lilijka ta wskazuje w górę, co Harcerze
odczytują jako wskazanie na niebo. I my, wpatrując się w Krzyż, musimy widzieć
w nim kompas, który prowadzi nas prostą, choć niełatwą drogą do celu.
Trzeba nam jednak odrzucić nasze przyzwyczajenie do wygód.
Droga bowiem, którą wytycza Chrystus spoglądający z Krzyża wygodną nie jest i
nie będzie. Szczególnie dziś, kiedy drogowskazy tej drogi, jakie mamy w postaci
błogosławieństw czy Dekalogu są ośmieszane przez tak wielu ludzi, którzy
wypełniają nam pustkę braku autorytetów. Ludzi, których życiu się przyglądamy i
których życie podziwiamy, jako symbol sukcesu i szczęścia, którego wszyscy tak
bardzo pożądamy.
Pytanie jednak, czy
można być szczęśliwym idąc przez życie bez jasno wytyczonego kierunku?
Dziś wiele mówi się o
wolności, którą najczęściej rozumiemy jako uwolnienie od wszelkich ograniczeń.
Jako ograniczenia odczytujemy bardzo często wszelkie normy i zasady, które
dotychczas stanowiły podstawę życia społecznego i osobistego. Skoro zaś
odczytujemy je jako ograniczenia, to staramy się je podważyć, odrzucić i
usunąć. Ostatecznie bardzo często okazuje się, że usunęliśmy w imię wolności
wszelkie możliwe punkty odniesienia i charakterystyczne znaki, które ułatwiają
nam zorientowanie gdzie tak naprawdę jesteśmy i dokąd droga prowadzi. Wszystko
jest pięknie i ładnie do czasu, kiedy nie zorientujemy się, że jesteśmy
zagubieni, że wszystko wokół nas jest tak samo puste i bezbarwne. Wtedy
zaczynamy kręcić się wokół, coraz bardziej przerażeni i zrozpaczeni, bo nie
wiemy co dalej. Stajemy w końcu w martwym punkcie, bo nie wiemy dokąd iść dalej.
Droga
bez ograniczeń jest trudna, czasem wręcz niemożliwa. Myślę, że potwierdzi to
każdy kierowca, który doświadczył porównania pomiędzy drogą, na której są
wymalowane pasy, która jest dobrze oznakowana, na której nie brak drogowskazów
i znaków, które ułatwiają określenie celu, jak również poprawiają
bezpieczeństwo; a drogą na której takowych brak. Choć znaki na drodze
ograniczają naszą wolność, to akceptujemy je, wiedząc, że służą naszemu dobru,
że mają za zadanie nam pomagać, że mają zapewnić nam bezpieczeństwo.
I
dlatego, w perspektywie wielkopostnych rozważań chcemy na nowo ustawić sobie
przed oczy drogowskaz jakim jest Krzyż. Krzyż, który stoi wysoko, który jest
widoczny, który stanowi jasny punkt odniesienia, który pozwala określić
właściwy kierunek dla podążania przez życie. Krzyż, który powtarza nam dziś
słowa Tego, który na nim umarł aby zmartwychwstać: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca
inaczej, jak tylko przeze mnie. Krzyż, który odnosi nas do Góry
Błogosławieństw, do Góry Tabor z dzisiejszej Ewangelii i pokazuje, że Ten,
który jest drogą musi stanąć w centrum naszego życia. I to jest szczególny
klucz, który odczytuję jako harcerz z mojego Harcerskiego Krzyża, spoglądając
na lilijkę, która nie jest umieszczona na żadnym z ramion, na zewnątrz, tak jak
byłoby to z igłą kompasu, a znajduje się w samym środku. To właśnie jest nauka
Krzyża na dziś. Jasne wskazanie, które brzmi:
Oddajmy się Chrystusowi. Postawmy
go w centrum. Pozwólmy nie tylko na to, by był naszą drogą. Pozwólmy, by był
tym, który nas poprowadzi. Nie bójmy się, że cokolwiek nam
odbierze, że będzie nas ograniczać. On jest źródłem prawdziwej wolności.
Wolności od lęku, od zagubienia, od grzechu. Droga, którą on nas poprowadzi
wiedzie do celu, który będzie źródłem szczęścia.
Postawmy na Chrystusa.
Na zbudowanie z Nim relacji opartej na zaufaniu i prawdziwej przyjaźni.
Relacji, która będzie innych zdumiewać i pociągać. Relacji, która uczyni z nas
prawdziwych świadków Ewangelii wobec dzisiejszego świata. Świadków, którzy
innym pokażą na kierunek i drogę, którą wyznacza nam Chrystusowy Krzyż. Na
drogę, na którą myśmy już wkroczyli, i którą chcemy podążać.
Jeśli
to uczynimy, staniemy się prawdziwymi wychowawcami, którzy nie tylko słowem,
ale przede wszystkim życiem pociągną innych. Staniemy się wiarygodni wobec
dzieci i młodzieży, którzy poszukują w
nas autentycznego znaku, że wiara nie pozostaje w naszym życiu jedynie w
przestrzeni słów i tradycyjnych gestów. Oni chcą w nas dostrzec prawdziwą
relację z Chrystusem, zawsze i wszędzie, która nie będzie zamknięta jedynie w
przestrzeni świątyni, ale która będzie promieniowała z nas na każdym kroku, z
każdego naszego gestu, z każdego naszego słowa, z każdego naszego czynu. Oni chcą widzieć spójność naszego życia i
naszych słów. Zresztą, nie tylko młodzi tego oczekują. Takie sam
oczekiwania i wątpliwości wysnuwają dziś ludzie z mojego pokolenia i starsi.
Ludzie, którym nikt nie pokazał nigdy wartości Krzyża i jego nauki. Ludzie,
którym nikt nigdy nie powiedział, że Krzyż wskazuje wprost na Tego, który na
Nim zawisł, na Chrystusa, źródło życia i miłości.
Dziś,
w świecie tak bardzo rozdartym i zagubionym, przepełnionym fałszywymi
prorokami, którzy zwodzą ludzi swoimi obietnicami łatwego szczęścia, Krzyż jest
dla nas znakiem, który wytycza nam drogę i zadanie. Zadanie, które wcale nie
jest nowe. Zadanie, które ma już niemal dwa tysiące lat. Zadanie głoszenia, że
Chrystus umarł i zmartwychwstał. Nie lękajmy się go podjąć.
Komentarze
Prześlij komentarz