Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia.
1 Kor 1, 18
Drodzy Bracia i Siostry.
Czym więc jest dla mnie krzyż Chrystusa?
To
jest pytanie, które każdy z nas dziś musi sobie zadać. Bo od tej odpowiedzi zależeć
będzie, na ile będziemy w stanie wejść w wielkopostne rozważania pasyjne. Bo od
tej odpowiedzi zależy, czy w tych rozważaniach będę szukać właściwych
odpowiedzi albo… właściwych pytań.
Pytanie
to, stawiam sobie i wam, inspirując się słowami św. Pawła Apostoła, które
zamieszcza na początku 1. Listu do Koryntian. Słowa te brzmią: Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych,
co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia.
Apostoł Narodów, mówiąc tu o Krzyżu, stawia słuchacza niejako wobec dwóch dróg.
Pokazuje dwie postawy, jakie można przyjąć wobec „Nauki Krzyża”.
Dla
jednych, Krzyż jest głupstwem. Dla drugich – mocą Bożą. Którymi my jesteśmy?
Czym
dla mnie jest Krzyż? Dla mnie, człowieka XXI wieku. Człowieka, który przychodzi
dziś do kościoła, by uczestniczyć w Wielkopostnej modlitwie?
Przyzwyczajeni
jesteśmy do widoku Krzyża. Jest On wpisany w nasz rodzimy krajobraz. Spotykamy
go na rozstajach dróg, przy kościołach. Wieszamy go w domach, szkołach,
miejscach naszej pracy. Wielu z nas, nosi swój mały krzyżyk na szyi. Wielu z
nas, na widok Krzyża, zdejmuje w uszanowaniu czapkę, wielu kreśli ten znak na
sobie. Bo tak, trzeba, bo do tego jesteśmy przyzwyczajeni. Pytanie, czy to
wystarczy, aby móc powiedzieć, że postrzegam Krzyż jako znak mocy Bożej w moim
życiu?
Bo
przecież, niejako na przeciwnej stronie wagi, możemy ustawić wiele zachowań,
które przeczą naszej wierze w moc i znaczenie krzyża. Zachowań, które pokazują,
że w wielu sytuacjach wręcz Krzyża się wstydzimy, że się Go zapieramy. Bo
przecież coraz rzadziej można zobaczyć, by publicznie ktoś, choćby ukradkiem
przeżegnał się.
Co
więcej. Dziś, obserwujemy coraz częściej i coraz większy spadek szacunku do
Krzyża. Staje się on dla wielu znakiem, którym posługiwać się można dla swoich
własnych celów. Źródłem wszelakich dyskusji, o tym, czy powinien czy nie,
pojawiać się w przestrzeni publicznej. Dla jeszcze innych, jest on „niczym”, w
dosłownym znaczeniu tego słowa. I dlatego, że jest „niczym”, pozwalają sobie na
traktowanie go na sposób zabawki.
Dowód? Ledwie kilka dni
temu, przeglądając strony internetowe, odnalazłem portal, który w podobny do
popularnych wśród młodzieży „Demotywatorów”, gromadzi w sobie obrazy – podobno zabawne
– o treści wprost antyreligijnej. Wśród różnych „dzieł”, anonimowych
internetowych artystów, można odnaleźć wiele różnych, inteligentnych i
zwyczajnie chamskich profanacji Krzyża i postaci ukrzyżowanego Chrystusa.
Wszystko to, za murem zbudowanym z wolności słowa i prezentowania swoich
własnych przekonań. Jej autorzy zaś, w nagłówku podają taką instrukcję:
Korzystanie ze strony jest tożsame z
zaakceptowaniem jej charakteru i treści w niej zamieszczonych. Jeżeli treści
zamieszczone na stronie w jakikolwiek sposób nie zgadzają się z Twoimi
przekonaniami - prosimy o opuszczenie witryny. Administracja serwisu nie ponosi
odpowiedzialności za draśnięte uczucia katolików, którzy wchodząc na stronę o
nazwie antyreligijni.pl - dziwią się, że znajdują tam treści
antyreligijne. Strona przeznaczona jest dla osób dorosłych posiadających
umiejętność czytania ze zrozumieniem.
I
to już wystarcza do usprawiedliwienia wszelkich działań i treści, jakie mogą
obrażać uczucia religijne innych ludzi.
Drodzy
Bracia i Siostry.
Musimy
powiedzieć to sobie otwarcie. Żyjemy w czasach szczególnego zobojętnienia wobec
spraw Bożych. Żyjemy w swoistym letargu, z którego musimy się przebudzić. A gdy
się wreszcie przebudzimy, musimy zachować czujność.
I
tu wreszcie koniec tego dość długiego wprowadzenia. Teraz jeszcze kilka słów,
które pomogą zrozumieć treść dalszych rozważań.
Jestem
instruktorem i kapelanem harcerskim. Zajmuje to, uczciwie rzecz ujmując sporą
część mojego życia i kapłańskiej posługi. Idea wychowywania metodą harcerską
jest mi bardzo bliska. Mówię o Tym teraz nie bez powodu. Harcerstwo odcisnęło
bowiem swoje piętno na tych pasyjnych rozważaniach. A nawet nie tyle harcerstwo
samo w sobie, ile Jego najważniejszy i centralny symbol: Krzyż Harcerski.
Symbol znany każdemu, kto z tym ruchem zetknął się choćby na krótki czas.
Symbol, o którym jedna z piosenek mówi w prosty, ale dla harcerza dojmujący
sposób: a gdy spyta cię ktoś, skąd ten
krzyż na twej piersi, z dumą odpowiesz mu, taki mają najdzielniejsi…. I
rzeczywiście, jest to symbol, który harcerze z dumą noszą na mundurze, na
wysokości serca.
Dlaczego
On, Harcerski Krzyż, ten sam, który wyhaftowany jest na mojej stule, ma być
pomocą w kazaniu pasyjnym? Przecież nie znajdzie się na nim podobizny
ukrzyżowanego Chrystusa? Nie przypomina w żaden sposób Krzyża który zawieszamy w kościołach czy domach. Co
ten stu i jedno letni symbol może wnieść do naszego rozumienia Krzyża Chrystusowego?
Krzyż
Harcerski, jak każdy symbol niesie ze sobą przesłanie i zadanie. Rozumiane jest
przez każdego harcerza i każdą harcerkę, którzy potrafią „rozebrać” go na
części pierwsze i wyjaśnić znaczenie każdego elementu, który na nim znajdziemy.
Dziś,
na samym początku, chciałbym byśmy zwrócili uwagę na napisz, który biegnie
przez Jego ramiona, na słowo CZUWAJ.
Słowo
to, będące harcerskim pozdrowieniem, jest zaczerpnięte od zawołania strażników,
strzegących bram miasta. Nawoływali się nim co jakiś czas, aby sprawdzić, czy
aby który nie zasnął. Nawoływali się nim, aby siebie samych i innych upewnić,
że wróg nie podejdzie niepostrzeżenie, że nie przypuści niespodziewanie ataku.
Rozlegające się wołanie czuwaj, było znakiem, że wszystko jest w porządku, że
Ci, którzy mają dbać i troszczyć się o bezpieczeństwo są na swoich miejscach i
pełnią swoje zadanie. I to zadanie, czujności i uwagi zwracanej na
niebezpieczeństwo, jest umieszczone na ramionach Harcerskiego Krzyża, jest to
też zadanie, które wypływa z Krzyża Chrystusowego dla nas. Bo:
Potrzeba nam być czujnymi, wobec
tego, co niesie dzisiejszy świat.
Wobec
wszelkich pokus i zagrożeń. Do tego nie raz wzywał nas Chrystus, głosząc
Ewangelię. Do tego nie raz wzywał nas Kościół w nauczaniu papieży i Biskupów.
Krzyż
Harcerski, wzywa do tego, by nie pozwolić sobie na marazm i letarg. Do tego
wzywa nas także Chrystus, który spogląda na nas z każdego Krzyża, jaki
spotykamy na swojej drodze.
Musicie
być czujni i uważni, musimy być trzeźwi i musimy czuwać – przeciwnik nasz
bowiem, diabeł jak lew krąży i szuka kogo by pożreć – do tego wzywa święty
Piotr.
Krzyż,
w walce o to co sprawiedliwe, Boże i ewangeliczne jest sztandarem i znakiem.
Znakiem stojącym wysoko, tak, aby każdy mógł go dostrzec. Znakiem, który
powinien budzić niepokój w sercu, za każdym razem, gdy w naszym życiu, zaczyna
zwyciężać grzech. Za każdym razem, gdy pozwalamy sobie na przymknięcie oczu, na
jakiekolwiek zło, które się wokół nas wydarza, albo, które nie daj Boże sami
czynimy drugiemu człowiekowi.
Krzyż,
na który spoglądamy, gdy idziemy drogą, gdy wychodzimy z domu, gdy przechodzimy
obok kościoła, cz też cmentarną alejką, powinien wzmagać w nas czujność i
zatroskanie o to, czy moje życie jest ukierunkowane na Boga i Jego świętą wolę.
Wiele
zła, wydarza się tylko dlatego, że nasza uwaga nie jest skupiona na Krzyżu i
jego przesłaniu. Przesłaniu prostym i konkretnym – Ja wiszę tutaj, bo
umiłowałem Cię tak bardzo, że cierpiałem i cierpię z powodu każdego Twojego
grzechu. Wiele zła wydarza się tylko dlatego, że milcząco na nie przyzwalamy,
bo boimy się przyznać do Krzyża Chrystusa, bo się Go wstydzimy. A śpiewamy
przecież w jednej z pieśni pasyjnych: Panie,
Ty widzisz, krzyża się nie lękam, Panie, Ty widzisz, krzyża się nie wstydzę.
Krzyż Twój całuję, pod krzyżem uklękam, bo na tym krzyżu, Boga swego widzę.
– Czyżby i tutaj, podczas tego śpiewu brakowało czujności? Czyżby tutaj też
pojawiało się świadectwo obojętności, sprowadzającej te słowa do pięknego
śpiewu, który obecny jest tylko w kościele, ale o którym zapominamy zaraz gdy
tylko przekraczamy progi świątyni?
Bo
jeśli uczciwie spojrzeć, zapytać siebie, czy w moim życiu nie odsuwam myśli o
Krzyżu na drugi plan – co odpowiem?
Czy
Niedzielna Msza święta, zajmuje w moim życiu bezwzględnie pierwsze miejsce?
Czy
codzienna modlitwa rano, wieczorem, przed i po posiłkach, jest dla mnie czymś
zwyczajnym?
Czy
wspólna modlitwa z moim mężem, żoną, dziećmi, to coś oczywistego i codziennego
w moim życiu?
Czy
dbam o czystość mego języka, myśli czynów?
Czy
chociaż teraz, w Wielkim Poście, potrafię zrezygnować z Alkoholu?
Czy
godzę się na niesakramentalne związki moich dzieci – bo muszą się wypróbować i
sprawdzić, bo dziś tak wszyscy robią?
Drodzy
Bracia i Drogie siostry!
Rozpoczynamy
Wielki Post. Post, który w swoim
początkowym czasie, aż do samej Niedzieli Palmowej, jest ukierunkowany na
pokutę i nawrócenie.
Do
tego, aby nawrócenie mogło w naszym życiu zaistnieć, potrzeba nam się obudzić z
letargu, z zaniedbań, z cichego przyzwalania na grzech, który po cichu i
delikatnie wkracza w nasze życie, zajmując coraz większe jego połacie. Do tego,
potrzeba, abyśmy stali się strażnikami, którzy nawzajem będą się pobudzać do
czuwania nad tym, by grzech nie miał do nas przystępu. By na zadane przed
chwilą pytania, nauczyć się odpowiadać zgodnie z Bożą wolą i nauką.
Potrzeba
nam czuwać, aby grzech nie stał się dla nas czymś normalnym, zwyczajnym i
codziennym. Bo za każdym razem, gdy tej czujności w nas zabraknie, będziemy
mogli ustawić się w jednym szeregu z tymi, o których św. Paweł pisze, że idą na zatracenie bo za głupstwo uważają
naukę Krzyża.
Komentarze
Prześlij komentarz