...

Pamiętam, jak jeszcze w seminarium usłyszałem przełożonego, który mówił nam, że tak na prawdę musimy liczyć się z tym, że nigdy nie będziemy zrozumiani. Nie wiedziałem, now domyślałem sie nawet, jak bardzo boleśnie jest to prawdziwe.
Spotykam sie ostatnio z ciągłymi pytaniami i wymaganiami co do tego jaki mam być. Czemu nie jestem sobą. Bo przecież to niemożliwe by istniało zmęczenie większe niż moja radość. A jeśli nie potrafię być radosnym, to przecież była ta radość oszustwem.
Zastanówmy sie.
Najpierw kwestia zmeczenia. Mamy dziś 18 stycznia. Kolęda zaczęła się 3 tygodnie temu. Ktoś powie, że to nic. Tylko, czy aby na pewno.
Jak wygląda kolęda z perspektywy księdza? Codzienne chodzenie po domach ludzi. Średnio 4-5 godzin, bywa więcej. Samo w sobie już bieganie pomiędzy domami i piętrami jest trudne, do tego jeszcze dochodzi kwestia pogody, temperatury w domach - w końcu chodzi się w zimowym płaszczu. Tu i ówdzie chorzy. Samo to powoduje, że ja osobiście od początku kolędy jestem ciągle na granicy choroby i skrajnego zmeczenia. Dodać trzeba, ze na czas kolędy nadal obowiązuje szkoła i inne obowiązki, natomiast zawieszeniu podlega czas wolny. To tak od strony fizycznej. A samo to niejednego rozłożyło na łopatki.
Druga strona - jak to wygląda od strony emocjonalnej?
Wchodzi sie do różnych domów. Tu i ówdzie witają z radością, często widać wymuszona uprzejmość. Z każdym trzeba porozmawiać. A to nie łatwe. Wiele tych rozmów to konieczność wysłuchania czyichś zali, problemow. Często ktoś sie rozplacze, bo dopiero co stracił kogoś bliskiego. Jeszcze inni pretensjonalnie wylewają złość na decyzje innych księży, nie raz sprzed lat. Inni żyjąc niezgodnie z nauka Kościoła atakują, jakby to była wina księdza.
Wracasz po 50 takich rozmowach, czasem i po większej ilości i teoretycznie powinieneś od razu usnąć, bo jutro kolejna ulica, kolejny blok. Ale to nie tak. Bo siedzi w tobie to wszystko... No to siedzisz do północy i dłużej. Patrzysz bezmyślnie w jakas ksiazke, bo nie masz siły czytać... A rano szkoła, bez przygotowania, bez energii i ewentualnie zarzut, ze nie jesteś sobą, bo jedyne na do cię stać to zrobić swoje... Ale nadal masz rozumieć wszystkich, bo oni też mogą mieć zły dzień.
Zrozumienie.
Czasem mam wrażenie, ze daje go o wiele więcej niż otrzymuję. Tylko, że w przeciwieństwie do innych, nie mam prawa się go domagać. Bo jak to...
I tak zaczynam rozumieć zgorzkniałych księży. Bo wciąż otoczeni ludźmi najczęściej są bardzo samotni...

Komentarze