Widzieć

Doświadczam czasami szczególnego wrażenia, że patrzę na świat inaczej niż wszyscy. Co dziwne, nie chodzi tutaj o to, że mam słaby wzrok, ograniczony potężnymi szkłami okularowego wizjera. To nie to.
Wczoraj na przykład siadłem sobie i zacząłem myśleć, że Mikołaj się zbliża i że ta okoliczność zrodzi konieczność przygotowania prezentów dla grona najbliższych, bliskich i takich, którzy po prostu powinni je ode mnie dostać. Co tu zrobić? Pomysłu jak nie było tak nie ma, ale dla wspomożenia procesu myślowego wziąłem jakiś pusty zeszyt, moje pióro i stawiałem sobie jakieś tam kreseczki, myśląc konkretnie o jednej z moich grup. Pióro początkowo miało być do robienia notatek, na temat tego co ewentualnie kojarzy mi się z daną osobą i co mogę jako prezent dla niej "urzeźbić". Wyszła z tych notatek moich całkiem niezła kolekcja dość sympatycznych rysunków, ludzi widzianych "moimi oczami".

Nic szczególnego niby, ale zdałem sobie sprawę, patrząc na niektóre z nich, że moje myślenie o poszczególnych ludziach, oparte raczej o doświadczenie niż szczególną jakąś pamięć do ich cech, zachowań i wyglądu, przynajmniej w kilku wypadkach dało początek wizerunkowi przeciwnemu do tego, jaki oni sami wokół siebie kreują.

Można powiedzieć, że znów zaczynam zahaczać o tematykę masek i prawdy o sobie. Ale niestety często doświadczam właśnie tego, że spotykam ludzi, którzy dla iluzorycznej wygody chowają siebie, a pokazują coś pod publiczkę.

Na szczęście można to zobaczyć i dostrzec, tylko trzeba najczęściej podnieść wzrok ponad obrys własnego "ja", własnych problemów, własnych jakiś pomysłów.
Ba, jakże często w tym momencie, gdy nam się to udaje, pierwszym co widzimy jest ręka przyjaciela, wyciągnięta od tak dawna, że pokryta metaforyczną pajęczyną z kurzu, który tylko czekał na ten moment, by nam ją podać i pokazać - "Nie bój się, nie jesteś sam." 

Coraz częściej poddaję się wrażeniu, że to co mnie otacza, całe to pole masek, to efekt strachu. Strachu przed światem, który nie znosi "inności", "indywidualności"; przed światem, który mówiąc o wolności i wyrażaniu siebie, tak na prawdę wtłacza w foremkę, której zadaniem jest upodobnienie wszystkich do pierwotnego, takiego samego i bardzo często byle jakiego modelu. Modelu, który bezmyślnie, bezrefleksyjnie przyjmuje to, co się jemu podaje jako wzorcowe, modne, fajne, cool i trendy...

Patrze na te moje "ludziki" narysowane wczoraj. Niby wszystkie na jeden model, niby wszystkie wg tego samego wzoru, a przecież każdy inny, każdy indywidualny. Wyrażający inną osobę, inny charakter, czasami jakiś talent. Jedne to wspomnienia wydarzeń, inne wyrażenie odczucia i wrażenia jakie dana osoba na mnie wywarła... A każda jest świadectwem tego, że można dostrzec coś, pod przykryciem, że każdy człowiek, to tak na prawdę wielka tajemnica, zderzenia Bożego obrazu w nim ukrytego i wykończenia, jakie nadaje mu życie. Tylko trzeba to widzieć.

Komentarze