Słowo, słowa, słówka...

Święta to szczególny czas. Czas, który chcemy przeżyć wraz z rodziną, przyjaciółmi. Czas, w którym chcemy myśleć tylko o tym co dobre i przyjemne.
A mnie jak na złość naszła taka szczególna nostalgia, takie jakieś wspominanie. Wspominanie szczególnie tego, co zdarzyło mi się zawalić i zepsuć z różnych powodów.
Tak jakoś szczególnie natchnęła mnie do tego dzisiejsza Ewangelia.
Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. 
Słowa, które dość oczywiście odnoszą się do Chrystusa, mnie akurat natchnęły do dość ogólnych przemyśleń na temat słów. Szczególnie tych, która ja wypowiadam.
Nie da się ukryć, że tego co mówię jest sporo. Homilie, kazania, katechezy. Wszystko to, zbudowane ze słów. Oprócz tego konfesjonał, prywatne i oficjalne rozmowy. Wszystko to zbudowane ze słów i oparte o słowa.
Pamiętam taki szczególny wykład. Nie pamiętam już, czy była to homiletyka czy któryś z wykładów biblijnych, na którym wykładowca tłumaczył nam jak postrzegamy słowa my, ludzie kultury zachodniej, a jak widzą je ludzie Wschodu. uderzyło mnie, że dla nas, słowo, to tylko komunikat, który nie niesie ze sobą niczego poza treścią. Ludzie Wschodu, słowo widzą tak, jak drugie z powyżej cytowanych zdań. Wszystko przez nie się stało... Dla nich słowo powiązane jest z mocą sprawczą, słowo może coś zmienić, stworzyć, oddziałuje na ludzkie życie.
I dziś wiem jedno. Dużo w tym racji.
Czasami odnoszę wrażenie, że ta filozofia - Słowa niosącego moc - bardzo by się nam przydała. Sam wiem, jak wiele moje, czasami nieprzemyślane słowa zmieniły w moim życiu. Szczególnie teraz, w czasie świąt, gdy jakoś tak przypominają mi się te przyjaźnie, które nie przetrwały ran, zadanych przez słowa. A mam takich na koncie przynajmniej kilka, niestety. Wszystko dlatego, że nie umiałem się ugryźć w język, kiedy było trzeba.
Dziś pozostaje mi ból, ale to jeszcze nie najgorsze. Najgorsza jest świadomość, że gdzieś tam, poza moim zasięgiem, poza możliwością kontaktu jest ktoś, kogo zabolało to, co ja powiedziałem w swoim zaślepieniu. I nie wiem, czy ten ktoś sobie z tym bólem poradził, czy nie stało się tak, że ten ból w jakiś sposób zaważył na życiu tych osób.
Co w związku z tym? Ano dalsza część refleksji. To znaczy o tym, że czasami nie zwracamy uwagi na słowa jakie wypowiadamy i tym bardziej nie zwracamy uwagi na ich adresatów i ich odczucia.
Jest w tym coś strasznie egoistycznego. Tak, jakbyśmy zakładali, że przecież ta druga osoba zrozumie, że to żart, że to tylko takie gadanie. A jeśli nie? A jeśli ten drugi człowiek weźmie sobie nasze słowa do serca? Jeśli w nie uwierzy? Jeśli poczuje nasze słowa jak ranę zadaną rozpalonym nożem? Ranę, która nie zagoi się tak szybko, jak jakiekolwiek zranienie fizyczne. Ranę, która być może nigdy się nie zagoi?
Wszystko przez nie się stało...
W tym roku te słowa brzmią dla mnie jak przestroga: UWAŻAJ NA SWOJE SŁOWA! BO PRZEZ NIE TEŻ WIELE MOŻE SIĘ STAĆ! Zarówno dobrego jak i złego.
Bo prawdą jest, że na razie skupiłem się na negatywnych skutkach złych i nieprzemyślanych słów. Bo te do mnie szczególnie teraz przemawiają. Ale ten kij, jak każdy ma dwa końce.
Dobre słowo może działać tak samo, jak i złe. Może wyrządzić wiele dobra. Tego też na szczęście doświadczam. Na szczęście, bo to w równym, a może nawet w większym stopniu uczula mnie na to, co mówię ludziom. Bo na prawdę, zbyt wiele już zła wyrządzić mi się zdarzyło.
I tu uwaga dla ewentualnego czytelnika.
NA PRAWDĘ WARTO ZWRACAĆ UWAGĘ NA TO CO, JAK I DO KOGO MÓWIĘ. Nie ma co zakładać z góry reakcji człowieka, a już szczególnie tego, że "przecież zrozumie". Bo można się zbyt łatwo pomylić, a z doświadczenia wiem, że naprawić taki błąd jest na prawdę ciężko, a czasem - po prostu już nie ma możliwości...
Mówcie sobie piękne i dobre rzeczy. Mówcie sobie prawdę. Bądźcie delikatni, wyrozumiali. To niewiele kosztuje, ale wiele daje.

Komentarze