O radości

Chwilę temu napisałem, że od rana trzyma mnie nastrój filozoficzny. Pisząc coś takiego myślę po prostu, że od rana nachodzą mnie różnego rodzaju myśli i refleksje.
Źródła tego mojego przemyśliwania są przynajmniej dwa.
Pierwsze to tekst św. Pawła z Listu do Filipian: Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! (Flp 4,4). Drugie to niewątpliwie z lekka trącąca "dołem" refleksja nad tym, jak ta radość wygląda dziś pomiędzy nami.
Obserwacja moja jest taka, że w większości spotykanych przeze mnie ludzi radości zwyczajnie nie ma, albo jest ona skrywana głęboko, tak jakby to był powód do wstydu, że coś przynosi nam radość. Ja z natury swojej mam tak, że przez świat idę z uśmiechem przyklejonym do twarzy - bo inaczej nie potrafię.
Co mnie szokuje i dopada nie raz. Zgorszenie uśmiechem. TAK! Dokładnie tak...
Nie wiem skąd i nie wiem dlaczego, doświadczyłem już przynajmniej kilkukrotnie, że ktoś zwracał mi uwagę na fakt, że za bardzo się uśmiecham w kościele. Że to przecież gorszące jest i w ogóle, to jak takie zachowanie potem dziecku wytłumaczyć, bo to nienormalne. A tak na prawdę to poważny powinienem być śmiertelnie i nie łamać schematów, bo dobrze jest jak jest.
No cóż. Przekorny podobno byłem zawsze, a w tej sprawie na pewno.
Po pierwsze - mam św. Pawła i jego wołanie Radujcie się... Wołanie jak najbardziej sensowne, sprawiedliwe i do rzeczy, biorąc pod uwagę powód radości, jaki nam Apostoł podaje. Radujcie się w Panu! - Jeśli to mało jasne to dopowiem prościej. Radujcie się w Chrystusie. Radujcie się z Chrystusem i radujcie się samym Chrystusem.
W tym miejscu mała dygresja.
Stając przy ołtarzu najczęściej widzę przed sobą miny ludzi śmiertelnie poważnych. Obrazek dla mnie jak najbardziej codzienny. Od jakiegoś jednak czasu w kontraście do tego przypomina mi się scena z "Zakonnicy w przebraniu". Jak się już "siostrzyczka Dolores" pogodziła z habitem i zaczęła prowadzić klasztorny chórek. Scena w której po występie jeszcze za starej szefowej, którego nie dało się zresztą słuchać, siostrzyczki stają w kościele, śpiewają czysto i od tego czystego śpiewu wchodzą w typowo gospelowy wybuch radości. Co więcej, ludzie na ulicy, słysząc ten radosny śpiew po prostu wchodzą do kościoła i zostają już do końca.
Podparcie do mojego maniakalnego uporu w tym, że ten uśmiech, to raczej objaw zdrowy u mnie znalazłem tam, gdzie się go nie spodziewałem. U Benedykta XVI. Wziąłem sobie za postanowienie, już w seminarium zresztą, że będę się starał być w miarę na bieżąco z aktualnym przepowiadaniem  papieskim. Idzie to czasem jak pisanie bloga - opornie, ale czytam wszystko.
W ramach nadrabiania zaległości, przeczytałem orędzie na Światowy Dzień Młodzieży 2012. Pierwsze co mnie powaliło na kolana to tytuł, czyli cytat z Flp 4,4. A jakże... A potem kilka słów, w sumie zaraz w drugim akapicie:
Radość jest w istocie centralnym elementem doświadczenia chrześcijańskiego.
Widzimy też wielką siłę przyciągania, jaką ta radość posiada: w świecie często naznaczonym smutkiem i niepewnością jest ona ważnym świadectwem piękna i niezawodności wiary chrześcijańskiej. (B XVI)
Odpadłem czytając. Dlaczego - pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy brzmiała: JESTEM NORMALNY. To całkiem normalny objaw, że ciesze się tym, że codziennie sprawuję Eucharystię, że cieszę się spotkaniem ze Zbawicielem, że cieszę się tym, że On mnie kocha, i to bardziej niż ja będę kiedykolwiek potrafił kochać Jego. I to normalne jest, że ta radość się uzewnętrznia, a nie zostaje we mnie.
Pozostaje mi boleć nad tymi, którzy tego nie czują...
I jeszcze jedno, też zasłyszane: Dziś potrzeba nam radosnych świadków wiary. - To jest chyba najważniejsze. Bo jak działali Apostołowie - tylko radością ze Zmartwychwstania, którą dzielili się z ludźmi. I my także, jeśli chcemy być autentyczni jako chrześcijanie, to nie możemy się wstydzić tego, że przeżycie spotkania z Jezusem przynosi nam realną radość i namacalnie odczuwalne szczęście.
Co więc na koniec tego chaosu! RADUJCIE SIĘ i nie wstydźcie się tego! Bo jeśli waszą radością jest Chrystus, to waszą radością przyciągniecie innych do niego!

Komentarze