Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali.
Chciałoby się powiedzieć czasami. "Tia Panie Jezu. Łatwo powiedzieć... Ze zrobieniem są już całkiem konkretne problemy."
I rzeczywiście. Są. I widać to gołym okiem. I nierzadko wyrzuca się to chrześcijanom. I często (niestety) słusznie.
Tak na prawdę wystarczy wejść na jakiekolwiek media społecznościowe i poczytać dyskusje jakie toczą się pod postami, które dotyczą tematów religijnych albo moralnych. Można tam zobaczyć niemal wszystko, może tylko poza realizacją powyższego wskazania Jezusa. I wobec tego braku miłości okazywanej w praktyce, trudno się dziwić zarzutom, jakie formułowane są wobec chrześcijan.
Bo tak na prawdę to jedno zdanie z Ewangelii powinniśmy mieć wszyscy zapisane nad drzwiami wyjściowymi z domu w takim miejscu, byśmy musieli je odczytać zanim naciśniemy klamkę i wyjdziemy na zewnątrz. Żeby wychodząc z domu, mieć te słowa zawsze na świeżo w pamięci. Może nawet powinniśmy je wypisywać na sufitach w naszych sypialniach, aby były jedną z pierwszych rzeczy, jakie zobaczymy o poranku, jeszcze przed wyjściem z łóżka.
Dlaczego? Bo w nich Chrystus określa tożsamość swoich uczniów!
Być chrześcijaninem, w naszych czasach zbyt często sprowadza się tylko i wyłącznie do przyjęcia chrztu. Dla niektórych wyznacznikiem jest to, że są na Mszy w każdą niedzielę. Inni będą je rozliczać przynależnością do takiej czy innej grupy religijnej i określać sposobem przeżywania liturgii, modlitwy itp.
Nie chcąc bynajmniej podważać tych wszystkich wyznaczników, chcę jednocześnie mocno powiedzieć - nic to może nie znaczyć. Jezus chce, by nas, Jego uczniów rozpoznawano przede wszystkim po zdolności do wzajemnej miłości, a nie po tym, w jaki sposób będziemy się wzajemnie punktować o sposób przeżywania naszej wiary. Nawet to, domaga się najpierw miłości wzajemnej.
Komentarze
Prześlij komentarz