V Niedziela Wielkanocna

     Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali.

    Chciałoby się powiedzieć czasami. "Tia Panie Jezu. Łatwo powiedzieć... Ze zrobieniem są już całkiem konkretne problemy."

    I rzeczywiście. Są. I widać to gołym okiem. I nierzadko wyrzuca się to chrześcijanom. I często (niestety) słusznie.

    Tak na prawdę wystarczy wejść na jakiekolwiek media społecznościowe i poczytać dyskusje jakie toczą się pod postami, które dotyczą tematów religijnych albo moralnych. Można tam zobaczyć niemal wszystko, może tylko poza realizacją powyższego wskazania Jezusa. I wobec tego braku miłości okazywanej w praktyce, trudno się dziwić zarzutom, jakie formułowane są wobec chrześcijan.

    Bo tak na prawdę to jedno zdanie z Ewangelii powinniśmy mieć wszyscy zapisane nad drzwiami wyjściowymi z domu w takim miejscu, byśmy musieli je odczytać zanim naciśniemy klamkę i wyjdziemy na zewnątrz. Żeby wychodząc z domu, mieć te słowa zawsze na świeżo w pamięci. Może nawet powinniśmy je wypisywać na sufitach w naszych sypialniach, aby były jedną z pierwszych rzeczy, jakie zobaczymy o poranku, jeszcze przed wyjściem z łóżka.

    Dlaczego? Bo w nich Chrystus określa tożsamość swoich uczniów!

    Być chrześcijaninem, w naszych czasach zbyt często sprowadza się tylko i wyłącznie do przyjęcia chrztu. Dla niektórych wyznacznikiem jest to, że są na Mszy w każdą niedzielę. Inni będą je rozliczać przynależnością do takiej czy innej grupy religijnej i określać sposobem przeżywania liturgii, modlitwy itp.

    Nie chcąc bynajmniej podważać tych wszystkich wyznaczników, chcę jednocześnie mocno powiedzieć - nic to może nie znaczyć. Jezus chce, by nas, Jego uczniów rozpoznawano przede wszystkim po zdolności do wzajemnej miłości, a nie po tym, w jaki sposób będziemy się wzajemnie punktować o sposób przeżywania naszej wiary. Nawet to, domaga się najpierw miłości wzajemnej.

Komentarze