I to powiedział, że człowiek, który mieszka na pustyni i trwa w skupieniu, wolny jest od potrójnej walki: o słuch, o mowę i o spojrzenie. Musi jedynie walczyć o serce.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy w powyższym zdaniu, to informacja, że mieszkaniec pustyni wcale nie jest wolny od walki. Cały czas toczy się walka o jego serce - w sumie - najważniejsza walka jaka toczyć się może w życiu człowieka.
Wydaje mi się, że abba Antoni celowo to podkreśla, by niektórym nie zaczęło się zdawać, że ucieczka na pustynię, to co prawda wymagająca, ale w ostatecznym rozrachunku wygodna, bo zwalniająca ze sporego wysiłku opcja. Nie jest taką bynajmniej.
Fakt. Odejście na pustynię uwalnia od pewnych okoliczności, które w normalnym życiu rodzą pokusy i mogą prowadzić do popadnięcia w grzechy. Ale brak okazji do grzechu, nie czyni człowieka cnotliwym i nie gwarantuje, że ten zwróci swoje serce ku Bogu.
Walka, o której mówi Antoni właśnie tego się tyczy. By serce człowieka było nie tylko wolnym od grzechu, ale by było pełne miłości do Boga. Jest walką o to, by ta miłości przybierała konkretny wyraz. Konkretne przejawy.
Ciekawie się czyta to przemyślenie z perspektywy człowieka współczesnego, któremu przyszło żyć w świecie tak dalekim od ideału pustyni jak to tylko możliwe. W świecie, w którym ciężko o znalezienie przestrzeni faktycznej ciszy, do której nie docierały by jakiekolwiek dźwięki, poza tymi, które pochodzą z natury. W świece, w którym wyrzuca się z siebie potoki komunikatów (bo nawet nie samych słów, kiedy bierze się pod uwagę wszelkiego rodzaju media społecznościowe oparte o film czy obraz). W świecie, który poprzez wzrok próbuje oddziaływać na człowieka na tak wiele sposobów.
Podstawową walką wielu współczesnych ludzi, jest więc walka o znalezienie dla siebie chociaż skrawka pustyni. Jest to zresztą walka, którą wielu przegrywa, bo nie widzi w niej sensu.
Walka ta, jest tak absorbująca, że nierzadko przesłania konieczność walki o swoje serce.
I to wydaje się być czymś, co warto przemyśleć.
Komentarze
Prześlij komentarz